Tajemnica Poliszynela, czyli po francusku un secret de Polichinelle
Bo wystarczy, że nieopacznie zdradzimy swój sekret komuś, kto ma nieodpartą potrzebę rozmawiania o cudzym życiu z innymi. Taka z pozoru niewinna, aczkolwiek jakże ubarwiająca życie społeczne słabość do udostępniania cudzych informacji i czynienia dzięki nim rozmowy smakowitą. W zasadzie nieszkodliwa przypadłość innych, dopóki bezpośrednio nie tyczy się naszej osoby.
Bo kto nie lubi podsłyszeć takich, czy innych smaczków, z czystej ludzkiej ciekawości?
No, ale kiedy dana informacja miała być ściśle chronioną tajemnicą, a staje się znana wszystkim, mówimy, że jest tajemnicą poliszynela.
I znowu wyrażenie wywodzi się z teatru włoskiego (podobnie jak słowo fiasko) i nawiązuje do postaci o imieniu Polichinelle, wywodzącej się z komedii dell’arte, wymyślonej w XVI wieku i odgrywanej przez aktora, albo marionetkę.
Polichinelle, czyli postać kamerdynera o niezbyt pociągającej powierzchowności, odzianego na biało i noszącego maskę z długim czarnym dziobem.
Kim był Poliszynel?
Niepoprawnym gadułą o niepohamowanym języku, który żeby podtrzymać może momentami gasnącą, czy tracą swój impet rozmowę nie zawaha się przed „udostępnieniem” cudzego sekretu, żeby po prostu było o czym gadać… Bo przecież nic tak nie „rajcuje”, jak gadanie o innych.
Prosząc oczywiście swojego romówcę o zachowanie sekretu. Czy jak to mówią detektywi Dupond i Dupont z Tintina: Motus et bouche cousue… No, ale cóż… Łańcuszki i głuchy telefon są tak skuteczne, że poufne informacje najszybciej rozchodzą się wkoło.
Do tego przezornie pozostawiając w nieświadomości osobę, która powierzyła swój sekret Poliszynelowi, będąc przekonaną o tym, że jest on dobrze strzeżony. Tymczasem znają go wszyscy wkoło. O naiwności…. Postać Poliszynela była tak popularna, we Włoszech, że dało to początek włoskiemu wyrażeniu: segreto di Pulicinella (tajemnica Poliszynela). Które dalej z włoskiego przeszło do języka francuskiego w XIX wieku.
No a przecież i my, mamy je w języku polskim.
A ja pozdrawiam serdecznie
Beata
BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.