Przejdź do treści
  • FRANCUSKA GRAMATYKA W PIGUŁCE
  • FRANCUSKIE RODZAJNIKI KIEDY OPUSZCZAMY RODZAJNIK

BEATA RED PARYŻ NIEZNANY

Uczę się francuskiego z BeataRed

  • FRANCUSKA GRAMATYKA W PIGUŁCE
  • FRANCUSKIE RODZAJNIKI KIEDY OPUSZCZAMY RODZAJNIK
PYTANIA PO FRANCUSKU ILE
FRANCUSKI NAUKA FRANCUSKIEGO SLIDER

Pytania po francusku Pytania ze słówkiem pytającym „ILE” – COMBIEN

Pytania po francusku Jak tworzymy pytania po francusku? Pytania ze słówkiem pytającym CO? Qu’est-ce... ? Co ...? Qu’est-ce que c'est? Co to jest? Qu’est-ce que c’est son travail? Na czym polega jego praca? Co on ma za pracę?
FRANCUSKI NAUKA FRANCUSKIEGO SLIDER

Jak tworzymy pytania po francusku? Pytania ze słówkiem pytającym CO?

lekcja francuskiego zdrowie
FRANCUSKI NAUKA FRANCUSKIEGO SLIDER

Lekcja francuskiego Porcja francuskich słówek związanych ze zdrowiem:

francuski online
FRANCUSKIE RODZAJNIKI KIEDY OPUSZCZAMY RODZAJNIK
francuski online
FRANCUSKIE RODZAJNIKI KURS
francuski online
BEATA RED FRANCUSKI OD PODSTAW FRANCUSKI DLA POCZĄTKUJĄCYCH

NEWSLETTER PARYZ NIEZNANY

THOIRY ZOO SAFARI Paryż z dziećmi – ciekawe miejsca i atrakcje dla najmłodszych THOIRY
NAUKA FRANCUSKIEGO

Paryż z dziećmi – ciekawe miejsca i atrakcje dla najmłodszych THOIRY ZOO SAFARI

przez BEATA REDZIMSKAZostaw komentarz do Paryż z dziećmi – ciekawe miejsca i atrakcje dla najmłodszych THOIRY ZOO SAFARI

Paryż z dziećmi – ciekawe miejsca i atrakcje dla najmłodszych
THOIRY ZOO SAFARI
A ja zabieram Was dzisiaj w podróż w przesympatyczne miejsce, jakim jest podparyskie ZOO Safari w Thoiry, czyli park składający się z dwóch części.

CZYTAJ DALEJ
Jak powiedzieć po francusku że coś, albo ktoś jest: wspaniały, wyjątkowy, genialny, cudowny, fantastyczny...
NAUKA FRANCUSKIEGO

Jak powiedzieć po francusku że coś, albo ktoś jest: wspaniały, wyjątkowy, genialny, cudowny, fantastyczny…

przez BEATA REDZIMSKAZostaw komentarz do Jak powiedzieć po francusku że coś, albo ktoś jest: wspaniały, wyjątkowy, genialny, cudowny, fantastyczny…

Jak powiedzieć po francusku że coś, albo ktoś jest: wspaniały, wyjątkowy, genialny, cudowny, fantastyczny…

CZYTAJ DALEJ
Lekcja francuskiego. Wszechstronny francuski czasownik avoir - mieć: AVOIR HONTE, AVOIR PEUR...
NAUKA FRANCUSKIEGO

Lekcja francuskiego. Wszechstronny francuski czasownik avoir – mieć: AVOIR HONTE, AVOIR PEUR…

przez BEATA REDZIMSKAZostaw komentarz do Lekcja francuskiego. Wszechstronny francuski czasownik avoir – mieć: AVOIR HONTE, AVOIR PEUR…

Lekcja francuskiego. Wszechstronny francuski czasownik avoir – mieć: AVOIR HONTE, AVOIR PEUR…

CZYTAJ DALEJ
Jak Francuzi potocznie mówią: papieros, kumpel, policjant?
NAUKA FRANCUSKIEGO

Jak Francuzi potocznie mówią: papieros, kumpel, policjant?

przez BEATA REDZIMSKAZostaw komentarz do Jak Francuzi potocznie mówią: papieros, kumpel, policjant?

Jak Francuzi potocznie mówią: papieros, kumpel, policjant?

CZYTAJ DALEJ
FRANCUSKIE WYRAŻENIA Z CZASOWNIKIEM AVOIR, CZYLI MIEĆ: MIEĆ ILEŚ TAM LAT, MIEĆ OCHOTĘ NA SEN
NAUKA FRANCUSKIEGO

FRANCUSKIE WYRAŻENIA Z CZASOWNIKIEM AVOIR, CZYLI MIEĆ: MIEĆ ILEŚ TAM LAT, MIEĆ OCHOTĘ NA SEN

przez BEATA REDZIMSKAZostaw komentarz do FRANCUSKIE WYRAŻENIA Z CZASOWNIKIEM AVOIR, CZYLI MIEĆ: MIEĆ ILEŚ TAM LAT, MIEĆ OCHOTĘ NA SEN

FRANCUSKIE WYRAŻENIA Z CZASOWNIKIEM AVOIR, CZYLI MIEĆ: MIEĆ ILEŚ TAM LAT, MIEĆ OCHOTĘ NA SEN

CZYTAJ DALEJ
Jak Francuzi potocznie mówią: babeczka, facet?
NAUKA FRANCUSKIEGO

Jak Francuzi potocznie mówią: babeczka, facet?

przez BEATA REDZIMSKAZostaw komentarz do Jak Francuzi potocznie mówią: babeczka, facet?

Jak Francuzi potocznie mówią: babeczka, facet?

CZYTAJ DALEJ

Nawigacja po wpisach

Strona 1 Strona 2 … Strona 84 Następna

O MNIE

BEATA REDZIMSKA
BEATA REDZIMSKA

Nazywam się Beata Redzimska.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji w Paryżu i uczę francuskiego.

Pokażę Ci, że nauka języka obcego nie musi być nudna i monotonna. Przy tej okazji opowiem Ci rozliczne historie (jak najbardziej prawdziwe), które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.

Subscribe and Follow

NAUKA FRANCUSKIEGO

THOIRY ZOO SAFARI Paryż z dziećmi – ciekawe miejsca i atrakcje dla najmłodszych THOIRY
NAUKA FRANCUSKIEGO

Paryż z dziećmi – ciekawe miejsca i atrakcje dla najmłodszych THOIRY ZOO SAFARI

Jak powiedzieć po francusku że coś, albo ktoś jest: wspaniały, wyjątkowy, genialny, cudowny, fantastyczny...
NAUKA FRANCUSKIEGO

Jak powiedzieć po francusku że coś, albo ktoś jest: wspaniały, wyjątkowy, genialny, cudowny, fantastyczny…

Lekcja francuskiego. Wszechstronny francuski czasownik avoir - mieć: AVOIR HONTE, AVOIR PEUR...
NAUKA FRANCUSKIEGO

Lekcja francuskiego. Wszechstronny francuski czasownik avoir – mieć: AVOIR HONTE, AVOIR PEUR…

Newsletter

POPULARNE WPISY

  • szlacheckie nazwiska
    KURS FRANCUSKIEGO PODCASTUncategorized

    Jak rozpoznać szlacheckie nazwisko we Francji?

  • POGODA PO FRANCUSKU POROZMAWIAJMY O POGODZIE
    NAUKA FRANCUSKIEGO

    POGODA – Porozmawiajmy o pogodzie po francusku. Darmowy ebook do lekcji do pobrania.

  • francuski czasownik faire odmiana i zastosowanie
    NAUKA FRANCUSKIEGO

    FRANCUSKI CZASOWNIK FAIRE – odmiana i popularne wyrażenia

Instagram

  • TOTALNE PRYWATA Występuję na konferencji Jak żyć  w necie 2022 organizowanej przez Kasię Aleszczyk.  W ramach mojej prelekcji pokażę od kulis, jak rozwijam swoje małe marki  online: tę dotyczącą nauki języka francuskiego i drugą, dotycząca szydelkowania i DIY.
Jeżeli kogoś interesowałaby moja prelekcja i podejrzenie mojej marki od kulis, zapraszam już jutro w ramach darmowej konferencji Jak żyć w necie.  Ale póki co  i poza moim skromnym wystąpieniem, w ramach konferencji, sporo się dzieje i to już dzis, a nawet od poniedziałku.  BOWIEM  W poniedziałek (06.06) wystartowała  Konferencja online „Jak Żyć w Necie”  Na Uczestników czeka 28 prelekcji na temat biznesu online, przygotowanych przez praktyków. Będzie między innymi o tym, jak działać efektywniej, jak budować spójny wizerunek swojej marki online, jak zwiększać sprzedaż oraz na co stawiać docierając do Klientów.  Zapisy:  Będę miała przyjemność wystąpić na tej konferencji po raz trzeci. Już jutro, w czwartek 09.06 2022 z tematem:  WŁASNA MARKA SAMODZIELNIE BUDOWANA. MIMO OGRANICZEŃ  Co najważniejsze – w dniach 6-10 czerwca dostęp do treści konferencji jest bezpłatny. Dlatego jeśli zapiszesz się na konferencje jeszcze dzisiaj, będziesz miał dostęp za darmo do wszystkich materiałów przygotowanych przez wieloletnich praktyków biznesu online. Możesz to zrobić tutaj:  bit.ly/3NVFRaA  Ale. Jeśli potrzebujesz więcej lub dłużej, to i dla Ciebie mam dobrą wieść. Możesz zakupić BILET VIP, z którym otrzymasz możliwość korzystania z wystąpień na zawsze oraz dodatkowe prezenty od prelegentów o łącznej wartości ponad 3600 zł!  LINK TUTAJ:  bit.ly/3QaBCd8
  • Skąd wzięło się francuskie wyrażenie - travailler pour le roi de Prusse, czyli pracować dla króla Prus, co oznacza pracować za nic, albo za niewielkie pieniądze i to jeszcze nie wiedząc, kiedy uzyska się zapłatę  Wyrażenie będące aluzją historyczną (czy takim historycznym prztyczkiem) do reputacji (o której pamięć przetrwała wieki) Frédéric Guillaume de Prusse - Fryderyka Wilhelma pruskiego, potocznie nazywanego królem - sierżantem, czyli króla Prus, który zasiadał na tronie w latach 1713 do 1740.
Może też właśnie dlatego łączy nas z Francją i Francuzami swoista sympatia pielęgnowana przez długie stulecia, bo jak się ma wspólnych wrogów to się zacieśniają kontakty.
A co do króla Fryderyka Wilhelma, który to był człowiekiem z natury skąpym, żeby nie powiedzieć sknerą, ograniczającym wszelkie dające się ograniczyć wydatki, nie pozwalającym na żadne dworskie fanaberie, czy finansowe szaleństwa, czyli de facto mocno ograniczającym styl życia swojego dworu, jak i żołd dla swojej armii.
Bo systematycznie płacący z opóźnieniem (systematyczność - tyczy się opóźnień w płaceniu) żołd swoich żołnierzy (pod koniec jego panowania miał 80 000 ludzi na swoim garnuszku). Niemniej płacąc im, kiedy się dało jak najpóźniej. Może traktował to, jako formę oszczędności, opóźnić w miarę możliwości ten najwidoczniej bolesny dla jego królewskiego ego moment sięgnięcia do sakiewki i wyciągnięcia z niej czegoś dla innych.
Aż utarło się, że pracować dla króla Prus, to pracować nie wiedząc, kiedy otrzymasz zapłatę, pracować za przysłowiowe NIC, dla na kogoś, kto tylko korzysta z Twojej pracy.
Diametralny kontrast z jego następcą i synem Fryderykiem II, który z kolei był miłośnikiem sztuki i modelem oświeconego despoty, który właśnie w odróżnieniu od swojego rodzica i protoplasty jeszcze w dzieciństwie, w skrytości przed ojcem (uznającym to za niepotrzebna fanaberie) nauczył się języka francuskiego.
Bo oczywiście wcześniej wspomniany król - sierżant i sknerus, zaciskający pasa uznawał taką lingwistyczną umiejętność za bezsensowne banialuki, które tylko niepotrzebnie zawrócą w głowie młodemu następcy tronu. Ale ten właśnie był admiratorem Woltera i gościł go na swoim dworze.
  • Dlaczego Francuzi mówią faire la grève, żeby powiedzieć strajkować.
I to wyrażenie faire la grève wywodzi się od nazwy placu, znajdującego się na nabrzeżu Sekwany.
W czasach średniowiecza szukający pracy robotnicy przychodzili na ten plac zwany wówczas Place de Grève. Dzisiaj powiedzielibyśmy plac strajku. Ale wówczas ta nazwa wskazywała, czy wywodziła się od słowa graviers, czyli żwir, którym było wyłożone nadbrzeże Sekwany.
Dzisiaj w tym miejscu znajduje się merostwo Paryża l'Hôtel de Ville i całe nabrzeże jest mocno wybetonowane.
Niemniej w średniowieczu pokrywał je żwir. A przychodzący tutaj nie strajkowali, tylko znaleźli się na tym żwirowym placu, Place de Grève, będąc danego dnia bez zajęcia, w oczekiwaniu na potencjalnego pracodawcę, który zaproponowałby im dniówkę.
No a póki co czekali bezczynnie w umówionym miejscu, pokrytym żwirem - graviers, nazywanym z racji pokrywającego go żwiru - Place de Grève. Czyli to grève było pochodną słowa żwir - graviers. Ale ponieważ z czasem to miejsce coraz bardziej kojarzyło się z konkretnym przeznaczeniem i możemy sobie wyobrazić z tłumami wyczekujących jakiejkolwiek możliwości zatrudnienia i jakiegokolwiek zajęcia, a póki co bezczynnych robotników, połączono te 2 elementy i tak:
faire la grève - être en grève - oznacza strajkować.
⁣
Niemniej wyrażenie przyjęło obecne znaczenie dopiero w XIX w.
  • Bo w nauce języka:
1. Szukanie perfekcji jest ułudą.
Język jest narzędziem komunikacji i kontaktu. Z zasady.
Jako taki powinien dawać satysfakcję, a ta pomaga przesuwać granice osobistego wtajemniczenia w daną obcą mowę.
Szukanie perfekcji: perfekcyjnie wyuczonej i doszlifowanej od strony gramatycznej i leksykalnej frazy jest swego rodzaju pułapką.
Bo perfekcja onieśmiela, wpędza w poczucie, że żeby cokolwiek powiedzieć w danym obcym języku trzeba sprawdzić to pod kątem leksykalnym, gramatycznym.... I tak bez końca.
A to nie jest takie hop siup.
A ponieważ w warunkach polowych, tzn. w warunkach realnego życia, na gorąco jest to niemożliwe - lepiej zamilknąć. I nie mówić nic. I to jest koniec. Mogiła dla języka.
To pociąga za sobą kaskadę nic nie mówienia. Nicnierobienia. Zatracania tych chociażby zaczątków języka obcego, tak czy inaczej, zawsze jednak niezależnie od kontekstu pracowicie wciśniętych w szkole.
2. Za dużo gramatyki.
Piłowanie gramatyki to zabijanie w zarodku może dopiero co nieśmiało rodzącej się sympatii dla jakiegokolwiek języka obcego, obdzieranie go ze swojego uroku, faszerowanie go ustrukturyzowanymi regułkami, które czynią go złowrogim, a docelow niestrawnym.
3. Za mało praktyki i wolności słowa. Za dużo hamulców.
W postaci oczekiwania perfekcji.
Kiedy język to narzędzie komunikacji. Tu trzeba iść na żywca.
Jako wieloletnia emigrantka wciąż robię błędy i mam luki. Ale komunikuję się, rozmawiam, chłonę informacje, przekazy, czytam w oryginale literaturę...
Przesuwam swoje granice, ale to przesuwanie granic nigdy się nie kończy.
Bo język - nauka języka obcego to niekończący się rozwój.
Podobnie jest z językiem ojczystym: albo rozwijamy go w sobie, albo w pewnych obszarach - nieużywany po prostu - zanika.
Zaczynamy się ograniczać do podstawowych potrzeb komunikacyjnych, a gdy mamy wysłowić się - rozpisać, czy pokazać, że potrafimy porozmawiać na dowolny temat (co bardziej oczywistego w języku ojczystym, ale spróbujcie porozmawiać np na temat: proces kształtowania się świadomości społecznej na przełomie XIX i XX wieku na podstawie Chłopów
  • Jeśli coś Cię trapi, to pewnie jakaś zaległa sprawa.  Czytam, długo odkładaną na później książkę Davida Allena (tego od metody 2 minut, czyli załatwiania spraw, które się da od ręki). Siadałam do niej kilkukrotnie i za każdym razem zniechęciłam się po kilku stronach. A dzisiaj w drodze do pracy najpierw przymusiłam się do niej, a potem zaczęłam czytać z szeroko otwartymi oczami - tak to o mnie - te wszystkie wiszące drobiazgi, które podświadomie zużywają moją energię i tłumią kreatywność, która nie może wolno puścić wodzów wyobraźni. Tak, takie odłożone na później sprawy, często drobiazgi są balastem. Dopiero kiedy spuszczamy z siebie ten balast (porządkujemy biurko), albo się od niego odcinamy (dla mnie chwile nieistnienia pod prysznicem, przy myciu garów, albo po kilkunastu minutach intensywnego joggingu - moje świątynie dumania, chwile wewnętrznej wolności i szczęścia - ile wtedy napływa mi do głowy nowych pomysłów. A wyjaśnienie jest takie proste - wystarczy trochę poluzować pamięć, odpuścić na sprawy, które pracowicie w niej gromadzimy, bo mamy je zrobić później - zrobić już, od ręki, od razu i mieć wolne moce przerobowe pamięci do wykorzystania jej na nowe pomysły, projekty, czy wprowadzanie zmiany:  „ Jeśli zobowiążemy się wewnętrznie do czegoś i nie wykonamy tego od ręki, nasz umysł będzie domagał się realizacji tego zobowiązania i pobierał energię psychiczną tak długo, aż sprawa zostanie rozwiązana.”  I tak nierozwiązane, odłożone na później, zalegające na sumieniu rzeczy do zrobienia stają się balastem, który tak wypełnił moce przerobowe naszego mózgu (zapisane gdzieś w zakamarkach pamięci), że nie sposób uwolnić odpowiednich w nim zasobów dla uruchomienia nowych projektów, pomysłów, czy znalezienia nowych rozwiązań. Książka odkrywcza jak dla mnie - powaliła mnie ta celna diagnoza mojego wewnętrznego błąkania się: robię porządek na biurku i kupuje notes do notowania spontanicznych, ulotnych pomysłów.
  • Po prostu nieodparty urok paryskich kafejek…. To be continuated
  • Paryska - wielkomiejska wiosna - P jak PRINTEMPS - wiosna (pora roku), jak i nazwa popularnego centrum handlowego w centrum Paryża - które jest udekorowane adekwatnie do pory roku i nazwy ….
  • Takie francuskie wyrażenie - dlaczego Francuzi mówią kłamać jak wyrywacz zębów - Mentir comme un arracheur de dents?  No i nie mogłam się oprzeć małej złośliwości i „przytoczyć” podobiznę tego pana….  Bo czasami paradoksalnie im większe kłamstwo, tym łatwiej je przepchać, tym trudniej je podważyć - no bo przecież kto w żywe oczy potrafiłby tak kłamać, bez mrugnięcia okiem ….  Ale wróćmy do naszego wyrażenia: w dawnych czasach dentysta uprawiał swój proceder uwalniania pacjenta (nieszczęślwca czy cierpiętnika) od bolącego zęba w miejscach publicznych. Na placach, jak ten w pobliżu paryskiej Katedry Notre-Dame, czy też na uczęszczanych jarmarkach.  Dokonywał tego w dość prowizorycznych warunkach i przy użyciu dość siermiężnego sprzętu i siejących grozę narzędzi. Jeżeli tylko odważymy się puścić wodze fantazji i zapuścić w myślach do tamtych czasów…. Aż włos jeży się na głowie.  Ale taki jarmarczny dentysta, czy objazdowy wyrywacz zębów miał w zanadrzu jeszcze jedno niezawodne narzędzie: łgał jak wyrywacz zębów. Czy po naszemu kłamał jak z nut, że nie będzie bolało, że pójdzie jak z płatka, szybko, bezboleśnie…. 
A jak popatrzeć na stare ryciny, czy płótna z tamtych czasów upamiętniające ten proceder i ten niewdzięczny, choć nieodzowny zawód. Mina delikwentów poddanych torturom, nie przepraszam wyrywaniu zębów: mówi sama za siebie. Nie było ani szybko, ani bezboleśnie….  Szczęśliwie czasy się zmieniły, pozostało tylko wyrażenie:  Mentir comme un arracheur de dents. Kłamać, jak wyrywacz zębów.  Dzisiaj funkcjonuje w  powszechnym użyciu i oznacza kłamać jak z nut.
  • Nauka języka obcego to jest trochę taka robota głupiego.
Bo nie ma, że nauczysz się raz a dobrze. 
Bo jeżeli zostawisz, odłożysz, będzie leżało odłogiem i nie będziesz robił nic, to zaczniesz zapominać..
Właśnie w tym sensie to jest robota głupiego. Bo cały czas musisz do tego wracać, odświeżać, pracować mieć kontakt z językiem, szukać tego kontaktu i to w różnych formach:  nie tylko słuchając pasywnie, ale również próbując zebrać te słówka, które już znasz do kupy i próbując mówić, pisać....
Tak więc dobrze jest osłuchiwać się z językiem, dobrze czytać fragmenty tekstów, czy chociażby nagłówki gazet w danym języku. Ale też fajnie byłoby próbować odezwać się do ludzi w tymże języku.
Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach mamy bezmiar możliwości kontaktu z dowolnym językiem obcym. Chociażby przez media społecznościowe, gdzie czasami wystarczy napisać komentarz w danym języku, żeby go sobie troszeczkę, nieśmiało, czy z pewną taką nieśmiałością poćwiczyć. Do czego Cię zachęcam i mówię: Powodzenia.
Follow Me!

NEWSLETTER PARYZ NIEZNANY

  • TOTALNE PRYWATA Występuję na konferencji Jak żyć  w necie 2022 organizowanej przez Kasię Aleszczyk.  W ramach mojej prelekcji pokażę od kulis, jak rozwijam swoje małe marki  online: tę dotyczącą nauki języka francuskiego i drugą, dotycząca szydelkowania i DIY.
Jeżeli kogoś interesowałaby moja prelekcja i podejrzenie mojej marki od kulis, zapraszam już jutro w ramach darmowej konferencji Jak żyć w necie.  Ale póki co  i poza moim skromnym wystąpieniem, w ramach konferencji, sporo się dzieje i to już dzis, a nawet od poniedziałku.  BOWIEM  W poniedziałek (06.06) wystartowała  Konferencja online „Jak Żyć w Necie”  Na Uczestników czeka 28 prelekcji na temat biznesu online, przygotowanych przez praktyków. Będzie między innymi o tym, jak działać efektywniej, jak budować spójny wizerunek swojej marki online, jak zwiększać sprzedaż oraz na co stawiać docierając do Klientów.  Zapisy:  Będę miała przyjemność wystąpić na tej konferencji po raz trzeci. Już jutro, w czwartek 09.06 2022 z tematem:  WŁASNA MARKA SAMODZIELNIE BUDOWANA. MIMO OGRANICZEŃ  Co najważniejsze – w dniach 6-10 czerwca dostęp do treści konferencji jest bezpłatny. Dlatego jeśli zapiszesz się na konferencje jeszcze dzisiaj, będziesz miał dostęp za darmo do wszystkich materiałów przygotowanych przez wieloletnich praktyków biznesu online. Możesz to zrobić tutaj:  bit.ly/3NVFRaA  Ale. Jeśli potrzebujesz więcej lub dłużej, to i dla Ciebie mam dobrą wieść. Możesz zakupić BILET VIP, z którym otrzymasz możliwość korzystania z wystąpień na zawsze oraz dodatkowe prezenty od prelegentów o łącznej wartości ponad 3600 zł!  LINK TUTAJ:  bit.ly/3QaBCd8
  • Skąd wzięło się francuskie wyrażenie - travailler pour le roi de Prusse, czyli pracować dla króla Prus, co oznacza pracować za nic, albo za niewielkie pieniądze i to jeszcze nie wiedząc, kiedy uzyska się zapłatę  Wyrażenie będące aluzją historyczną (czy takim historycznym prztyczkiem) do reputacji (o której pamięć przetrwała wieki) Frédéric Guillaume de Prusse - Fryderyka Wilhelma pruskiego, potocznie nazywanego królem - sierżantem, czyli króla Prus, który zasiadał na tronie w latach 1713 do 1740.
Może też właśnie dlatego łączy nas z Francją i Francuzami swoista sympatia pielęgnowana przez długie stulecia, bo jak się ma wspólnych wrogów to się zacieśniają kontakty.
A co do króla Fryderyka Wilhelma, który to był człowiekiem z natury skąpym, żeby nie powiedzieć sknerą, ograniczającym wszelkie dające się ograniczyć wydatki, nie pozwalającym na żadne dworskie fanaberie, czy finansowe szaleństwa, czyli de facto mocno ograniczającym styl życia swojego dworu, jak i żołd dla swojej armii.
Bo systematycznie płacący z opóźnieniem (systematyczność - tyczy się opóźnień w płaceniu) żołd swoich żołnierzy (pod koniec jego panowania miał 80 000 ludzi na swoim garnuszku). Niemniej płacąc im, kiedy się dało jak najpóźniej. Może traktował to, jako formę oszczędności, opóźnić w miarę możliwości ten najwidoczniej bolesny dla jego królewskiego ego moment sięgnięcia do sakiewki i wyciągnięcia z niej czegoś dla innych.
Aż utarło się, że pracować dla króla Prus, to pracować nie wiedząc, kiedy otrzymasz zapłatę, pracować za przysłowiowe NIC, dla na kogoś, kto tylko korzysta z Twojej pracy.
Diametralny kontrast z jego następcą i synem Fryderykiem II, który z kolei był miłośnikiem sztuki i modelem oświeconego despoty, który właśnie w odróżnieniu od swojego rodzica i protoplasty jeszcze w dzieciństwie, w skrytości przed ojcem (uznającym to za niepotrzebna fanaberie) nauczył się języka francuskiego.
Bo oczywiście wcześniej wspomniany król - sierżant i sknerus, zaciskający pasa uznawał taką lingwistyczną umiejętność za bezsensowne banialuki, które tylko niepotrzebnie zawrócą w głowie młodemu następcy tronu. Ale ten właśnie był admiratorem Woltera i gościł go na swoim dworze.
  • Dlaczego Francuzi mówią faire la grève, żeby powiedzieć strajkować.
I to wyrażenie faire la grève wywodzi się od nazwy placu, znajdującego się na nabrzeżu Sekwany.
W czasach średniowiecza szukający pracy robotnicy przychodzili na ten plac zwany wówczas Place de Grève. Dzisiaj powiedzielibyśmy plac strajku. Ale wówczas ta nazwa wskazywała, czy wywodziła się od słowa graviers, czyli żwir, którym było wyłożone nadbrzeże Sekwany.
Dzisiaj w tym miejscu znajduje się merostwo Paryża l'Hôtel de Ville i całe nabrzeże jest mocno wybetonowane.
Niemniej w średniowieczu pokrywał je żwir. A przychodzący tutaj nie strajkowali, tylko znaleźli się na tym żwirowym placu, Place de Grève, będąc danego dnia bez zajęcia, w oczekiwaniu na potencjalnego pracodawcę, który zaproponowałby im dniówkę.
No a póki co czekali bezczynnie w umówionym miejscu, pokrytym żwirem - graviers, nazywanym z racji pokrywającego go żwiru - Place de Grève. Czyli to grève było pochodną słowa żwir - graviers. Ale ponieważ z czasem to miejsce coraz bardziej kojarzyło się z konkretnym przeznaczeniem i możemy sobie wyobrazić z tłumami wyczekujących jakiejkolwiek możliwości zatrudnienia i jakiegokolwiek zajęcia, a póki co bezczynnych robotników, połączono te 2 elementy i tak:
faire la grève - être en grève - oznacza strajkować.
⁣
Niemniej wyrażenie przyjęło obecne znaczenie dopiero w XIX w.
  • Bo w nauce języka:
1. Szukanie perfekcji jest ułudą.
Język jest narzędziem komunikacji i kontaktu. Z zasady.
Jako taki powinien dawać satysfakcję, a ta pomaga przesuwać granice osobistego wtajemniczenia w daną obcą mowę.
Szukanie perfekcji: perfekcyjnie wyuczonej i doszlifowanej od strony gramatycznej i leksykalnej frazy jest swego rodzaju pułapką.
Bo perfekcja onieśmiela, wpędza w poczucie, że żeby cokolwiek powiedzieć w danym obcym języku trzeba sprawdzić to pod kątem leksykalnym, gramatycznym.... I tak bez końca.
A to nie jest takie hop siup.
A ponieważ w warunkach polowych, tzn. w warunkach realnego życia, na gorąco jest to niemożliwe - lepiej zamilknąć. I nie mówić nic. I to jest koniec. Mogiła dla języka.
To pociąga za sobą kaskadę nic nie mówienia. Nicnierobienia. Zatracania tych chociażby zaczątków języka obcego, tak czy inaczej, zawsze jednak niezależnie od kontekstu pracowicie wciśniętych w szkole.
2. Za dużo gramatyki.
Piłowanie gramatyki to zabijanie w zarodku może dopiero co nieśmiało rodzącej się sympatii dla jakiegokolwiek języka obcego, obdzieranie go ze swojego uroku, faszerowanie go ustrukturyzowanymi regułkami, które czynią go złowrogim, a docelow niestrawnym.
3. Za mało praktyki i wolności słowa. Za dużo hamulców.
W postaci oczekiwania perfekcji.
Kiedy język to narzędzie komunikacji. Tu trzeba iść na żywca.
Jako wieloletnia emigrantka wciąż robię błędy i mam luki. Ale komunikuję się, rozmawiam, chłonę informacje, przekazy, czytam w oryginale literaturę...
Przesuwam swoje granice, ale to przesuwanie granic nigdy się nie kończy.
Bo język - nauka języka obcego to niekończący się rozwój.
Podobnie jest z językiem ojczystym: albo rozwijamy go w sobie, albo w pewnych obszarach - nieużywany po prostu - zanika.
Zaczynamy się ograniczać do podstawowych potrzeb komunikacyjnych, a gdy mamy wysłowić się - rozpisać, czy pokazać, że potrafimy porozmawiać na dowolny temat (co bardziej oczywistego w języku ojczystym, ale spróbujcie porozmawiać np na temat: proces kształtowania się świadomości społecznej na przełomie XIX i XX wieku na podstawie Chłopów
  • Jeśli coś Cię trapi, to pewnie jakaś zaległa sprawa.  Czytam, długo odkładaną na później książkę Davida Allena (tego od metody 2 minut, czyli załatwiania spraw, które się da od ręki). Siadałam do niej kilkukrotnie i za każdym razem zniechęciłam się po kilku stronach. A dzisiaj w drodze do pracy najpierw przymusiłam się do niej, a potem zaczęłam czytać z szeroko otwartymi oczami - tak to o mnie - te wszystkie wiszące drobiazgi, które podświadomie zużywają moją energię i tłumią kreatywność, która nie może wolno puścić wodzów wyobraźni. Tak, takie odłożone na później sprawy, często drobiazgi są balastem. Dopiero kiedy spuszczamy z siebie ten balast (porządkujemy biurko), albo się od niego odcinamy (dla mnie chwile nieistnienia pod prysznicem, przy myciu garów, albo po kilkunastu minutach intensywnego joggingu - moje świątynie dumania, chwile wewnętrznej wolności i szczęścia - ile wtedy napływa mi do głowy nowych pomysłów. A wyjaśnienie jest takie proste - wystarczy trochę poluzować pamięć, odpuścić na sprawy, które pracowicie w niej gromadzimy, bo mamy je zrobić później - zrobić już, od ręki, od razu i mieć wolne moce przerobowe pamięci do wykorzystania jej na nowe pomysły, projekty, czy wprowadzanie zmiany:  „ Jeśli zobowiążemy się wewnętrznie do czegoś i nie wykonamy tego od ręki, nasz umysł będzie domagał się realizacji tego zobowiązania i pobierał energię psychiczną tak długo, aż sprawa zostanie rozwiązana.”  I tak nierozwiązane, odłożone na później, zalegające na sumieniu rzeczy do zrobienia stają się balastem, który tak wypełnił moce przerobowe naszego mózgu (zapisane gdzieś w zakamarkach pamięci), że nie sposób uwolnić odpowiednich w nim zasobów dla uruchomienia nowych projektów, pomysłów, czy znalezienia nowych rozwiązań. Książka odkrywcza jak dla mnie - powaliła mnie ta celna diagnoza mojego wewnętrznego błąkania się: robię porządek na biurku i kupuje notes do notowania spontanicznych, ulotnych pomysłów.
  • Po prostu nieodparty urok paryskich kafejek…. To be continuated
  • Paryska - wielkomiejska wiosna - P jak PRINTEMPS - wiosna (pora roku), jak i nazwa popularnego centrum handlowego w centrum Paryża - które jest udekorowane adekwatnie do pory roku i nazwy ….
  • Takie francuskie wyrażenie - dlaczego Francuzi mówią kłamać jak wyrywacz zębów - Mentir comme un arracheur de dents?  No i nie mogłam się oprzeć małej złośliwości i „przytoczyć” podobiznę tego pana….  Bo czasami paradoksalnie im większe kłamstwo, tym łatwiej je przepchać, tym trudniej je podważyć - no bo przecież kto w żywe oczy potrafiłby tak kłamać, bez mrugnięcia okiem ….  Ale wróćmy do naszego wyrażenia: w dawnych czasach dentysta uprawiał swój proceder uwalniania pacjenta (nieszczęślwca czy cierpiętnika) od bolącego zęba w miejscach publicznych. Na placach, jak ten w pobliżu paryskiej Katedry Notre-Dame, czy też na uczęszczanych jarmarkach.  Dokonywał tego w dość prowizorycznych warunkach i przy użyciu dość siermiężnego sprzętu i siejących grozę narzędzi. Jeżeli tylko odważymy się puścić wodze fantazji i zapuścić w myślach do tamtych czasów…. Aż włos jeży się na głowie.  Ale taki jarmarczny dentysta, czy objazdowy wyrywacz zębów miał w zanadrzu jeszcze jedno niezawodne narzędzie: łgał jak wyrywacz zębów. Czy po naszemu kłamał jak z nut, że nie będzie bolało, że pójdzie jak z płatka, szybko, bezboleśnie…. 
A jak popatrzeć na stare ryciny, czy płótna z tamtych czasów upamiętniające ten proceder i ten niewdzięczny, choć nieodzowny zawód. Mina delikwentów poddanych torturom, nie przepraszam wyrywaniu zębów: mówi sama za siebie. Nie było ani szybko, ani bezboleśnie….  Szczęśliwie czasy się zmieniły, pozostało tylko wyrażenie:  Mentir comme un arracheur de dents. Kłamać, jak wyrywacz zębów.  Dzisiaj funkcjonuje w  powszechnym użyciu i oznacza kłamać jak z nut.
  • Nauka języka obcego to jest trochę taka robota głupiego.
Bo nie ma, że nauczysz się raz a dobrze. 
Bo jeżeli zostawisz, odłożysz, będzie leżało odłogiem i nie będziesz robił nic, to zaczniesz zapominać..
Właśnie w tym sensie to jest robota głupiego. Bo cały czas musisz do tego wracać, odświeżać, pracować mieć kontakt z językiem, szukać tego kontaktu i to w różnych formach:  nie tylko słuchając pasywnie, ale również próbując zebrać te słówka, które już znasz do kupy i próbując mówić, pisać....
Tak więc dobrze jest osłuchiwać się z językiem, dobrze czytać fragmenty tekstów, czy chociażby nagłówki gazet w danym języku. Ale też fajnie byłoby próbować odezwać się do ludzi w tymże języku.
Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach mamy bezmiar możliwości kontaktu z dowolnym językiem obcym. Chociażby przez media społecznościowe, gdzie czasami wystarczy napisać komentarz w danym języku, żeby go sobie troszeczkę, nieśmiało, czy z pewną taką nieśmiałością poćwiczyć. Do czego Cię zachęcam i mówię: Powodzenia.
Follow Me!

Latest Pins!

Instagram

  • TOTALNE PRYWATA Występuję na konferencji Jak żyć  w necie 2022 organizowanej przez Kasię Aleszczyk.  W ramach mojej prelekcji pokażę od kulis, jak rozwijam swoje małe marki  online: tę dotyczącą nauki języka francuskiego i drugą, dotycząca szydelkowania i DIY.
Jeżeli kogoś interesowałaby moja prelekcja i podejrzenie mojej marki od kulis, zapraszam już jutro w ramach darmowej konferencji Jak żyć w necie.  Ale póki co  i poza moim skromnym wystąpieniem, w ramach konferencji, sporo się dzieje i to już dzis, a nawet od poniedziałku.  BOWIEM  W poniedziałek (06.06) wystartowała  Konferencja online „Jak Żyć w Necie”  Na Uczestników czeka 28 prelekcji na temat biznesu online, przygotowanych przez praktyków. Będzie między innymi o tym, jak działać efektywniej, jak budować spójny wizerunek swojej marki online, jak zwiększać sprzedaż oraz na co stawiać docierając do Klientów.  Zapisy:  Będę miała przyjemność wystąpić na tej konferencji po raz trzeci. Już jutro, w czwartek 09.06 2022 z tematem:  WŁASNA MARKA SAMODZIELNIE BUDOWANA. MIMO OGRANICZEŃ  Co najważniejsze – w dniach 6-10 czerwca dostęp do treści konferencji jest bezpłatny. Dlatego jeśli zapiszesz się na konferencje jeszcze dzisiaj, będziesz miał dostęp za darmo do wszystkich materiałów przygotowanych przez wieloletnich praktyków biznesu online. Możesz to zrobić tutaj:  bit.ly/3NVFRaA  Ale. Jeśli potrzebujesz więcej lub dłużej, to i dla Ciebie mam dobrą wieść. Możesz zakupić BILET VIP, z którym otrzymasz możliwość korzystania z wystąpień na zawsze oraz dodatkowe prezenty od prelegentów o łącznej wartości ponad 3600 zł!  LINK TUTAJ:  bit.ly/3QaBCd8
  • Skąd wzięło się francuskie wyrażenie - travailler pour le roi de Prusse, czyli pracować dla króla Prus, co oznacza pracować za nic, albo za niewielkie pieniądze i to jeszcze nie wiedząc, kiedy uzyska się zapłatę  Wyrażenie będące aluzją historyczną (czy takim historycznym prztyczkiem) do reputacji (o której pamięć przetrwała wieki) Frédéric Guillaume de Prusse - Fryderyka Wilhelma pruskiego, potocznie nazywanego królem - sierżantem, czyli króla Prus, który zasiadał na tronie w latach 1713 do 1740.
Może też właśnie dlatego łączy nas z Francją i Francuzami swoista sympatia pielęgnowana przez długie stulecia, bo jak się ma wspólnych wrogów to się zacieśniają kontakty.
A co do króla Fryderyka Wilhelma, który to był człowiekiem z natury skąpym, żeby nie powiedzieć sknerą, ograniczającym wszelkie dające się ograniczyć wydatki, nie pozwalającym na żadne dworskie fanaberie, czy finansowe szaleństwa, czyli de facto mocno ograniczającym styl życia swojego dworu, jak i żołd dla swojej armii.
Bo systematycznie płacący z opóźnieniem (systematyczność - tyczy się opóźnień w płaceniu) żołd swoich żołnierzy (pod koniec jego panowania miał 80 000 ludzi na swoim garnuszku). Niemniej płacąc im, kiedy się dało jak najpóźniej. Może traktował to, jako formę oszczędności, opóźnić w miarę możliwości ten najwidoczniej bolesny dla jego królewskiego ego moment sięgnięcia do sakiewki i wyciągnięcia z niej czegoś dla innych.
Aż utarło się, że pracować dla króla Prus, to pracować nie wiedząc, kiedy otrzymasz zapłatę, pracować za przysłowiowe NIC, dla na kogoś, kto tylko korzysta z Twojej pracy.
Diametralny kontrast z jego następcą i synem Fryderykiem II, który z kolei był miłośnikiem sztuki i modelem oświeconego despoty, który właśnie w odróżnieniu od swojego rodzica i protoplasty jeszcze w dzieciństwie, w skrytości przed ojcem (uznającym to za niepotrzebna fanaberie) nauczył się języka francuskiego.
Bo oczywiście wcześniej wspomniany król - sierżant i sknerus, zaciskający pasa uznawał taką lingwistyczną umiejętność za bezsensowne banialuki, które tylko niepotrzebnie zawrócą w głowie młodemu następcy tronu. Ale ten właśnie był admiratorem Woltera i gościł go na swoim dworze.
  • Dlaczego Francuzi mówią faire la grève, żeby powiedzieć strajkować.
I to wyrażenie faire la grève wywodzi się od nazwy placu, znajdującego się na nabrzeżu Sekwany.
W czasach średniowiecza szukający pracy robotnicy przychodzili na ten plac zwany wówczas Place de Grève. Dzisiaj powiedzielibyśmy plac strajku. Ale wówczas ta nazwa wskazywała, czy wywodziła się od słowa graviers, czyli żwir, którym było wyłożone nadbrzeże Sekwany.
Dzisiaj w tym miejscu znajduje się merostwo Paryża l'Hôtel de Ville i całe nabrzeże jest mocno wybetonowane.
Niemniej w średniowieczu pokrywał je żwir. A przychodzący tutaj nie strajkowali, tylko znaleźli się na tym żwirowym placu, Place de Grève, będąc danego dnia bez zajęcia, w oczekiwaniu na potencjalnego pracodawcę, który zaproponowałby im dniówkę.
No a póki co czekali bezczynnie w umówionym miejscu, pokrytym żwirem - graviers, nazywanym z racji pokrywającego go żwiru - Place de Grève. Czyli to grève było pochodną słowa żwir - graviers. Ale ponieważ z czasem to miejsce coraz bardziej kojarzyło się z konkretnym przeznaczeniem i możemy sobie wyobrazić z tłumami wyczekujących jakiejkolwiek możliwości zatrudnienia i jakiegokolwiek zajęcia, a póki co bezczynnych robotników, połączono te 2 elementy i tak:
faire la grève - être en grève - oznacza strajkować.
⁣
Niemniej wyrażenie przyjęło obecne znaczenie dopiero w XIX w.
  • Bo w nauce języka:
1. Szukanie perfekcji jest ułudą.
Język jest narzędziem komunikacji i kontaktu. Z zasady.
Jako taki powinien dawać satysfakcję, a ta pomaga przesuwać granice osobistego wtajemniczenia w daną obcą mowę.
Szukanie perfekcji: perfekcyjnie wyuczonej i doszlifowanej od strony gramatycznej i leksykalnej frazy jest swego rodzaju pułapką.
Bo perfekcja onieśmiela, wpędza w poczucie, że żeby cokolwiek powiedzieć w danym obcym języku trzeba sprawdzić to pod kątem leksykalnym, gramatycznym.... I tak bez końca.
A to nie jest takie hop siup.
A ponieważ w warunkach polowych, tzn. w warunkach realnego życia, na gorąco jest to niemożliwe - lepiej zamilknąć. I nie mówić nic. I to jest koniec. Mogiła dla języka.
To pociąga za sobą kaskadę nic nie mówienia. Nicnierobienia. Zatracania tych chociażby zaczątków języka obcego, tak czy inaczej, zawsze jednak niezależnie od kontekstu pracowicie wciśniętych w szkole.
2. Za dużo gramatyki.
Piłowanie gramatyki to zabijanie w zarodku może dopiero co nieśmiało rodzącej się sympatii dla jakiegokolwiek języka obcego, obdzieranie go ze swojego uroku, faszerowanie go ustrukturyzowanymi regułkami, które czynią go złowrogim, a docelow niestrawnym.
3. Za mało praktyki i wolności słowa. Za dużo hamulców.
W postaci oczekiwania perfekcji.
Kiedy język to narzędzie komunikacji. Tu trzeba iść na żywca.
Jako wieloletnia emigrantka wciąż robię błędy i mam luki. Ale komunikuję się, rozmawiam, chłonę informacje, przekazy, czytam w oryginale literaturę...
Przesuwam swoje granice, ale to przesuwanie granic nigdy się nie kończy.
Bo język - nauka języka obcego to niekończący się rozwój.
Podobnie jest z językiem ojczystym: albo rozwijamy go w sobie, albo w pewnych obszarach - nieużywany po prostu - zanika.
Zaczynamy się ograniczać do podstawowych potrzeb komunikacyjnych, a gdy mamy wysłowić się - rozpisać, czy pokazać, że potrafimy porozmawiać na dowolny temat (co bardziej oczywistego w języku ojczystym, ale spróbujcie porozmawiać np na temat: proces kształtowania się świadomości społecznej na przełomie XIX i XX wieku na podstawie Chłopów
  • Jeśli coś Cię trapi, to pewnie jakaś zaległa sprawa.  Czytam, długo odkładaną na później książkę Davida Allena (tego od metody 2 minut, czyli załatwiania spraw, które się da od ręki). Siadałam do niej kilkukrotnie i za każdym razem zniechęciłam się po kilku stronach. A dzisiaj w drodze do pracy najpierw przymusiłam się do niej, a potem zaczęłam czytać z szeroko otwartymi oczami - tak to o mnie - te wszystkie wiszące drobiazgi, które podświadomie zużywają moją energię i tłumią kreatywność, która nie może wolno puścić wodzów wyobraźni. Tak, takie odłożone na później sprawy, często drobiazgi są balastem. Dopiero kiedy spuszczamy z siebie ten balast (porządkujemy biurko), albo się od niego odcinamy (dla mnie chwile nieistnienia pod prysznicem, przy myciu garów, albo po kilkunastu minutach intensywnego joggingu - moje świątynie dumania, chwile wewnętrznej wolności i szczęścia - ile wtedy napływa mi do głowy nowych pomysłów. A wyjaśnienie jest takie proste - wystarczy trochę poluzować pamięć, odpuścić na sprawy, które pracowicie w niej gromadzimy, bo mamy je zrobić później - zrobić już, od ręki, od razu i mieć wolne moce przerobowe pamięci do wykorzystania jej na nowe pomysły, projekty, czy wprowadzanie zmiany:  „ Jeśli zobowiążemy się wewnętrznie do czegoś i nie wykonamy tego od ręki, nasz umysł będzie domagał się realizacji tego zobowiązania i pobierał energię psychiczną tak długo, aż sprawa zostanie rozwiązana.”  I tak nierozwiązane, odłożone na później, zalegające na sumieniu rzeczy do zrobienia stają się balastem, który tak wypełnił moce przerobowe naszego mózgu (zapisane gdzieś w zakamarkach pamięci), że nie sposób uwolnić odpowiednich w nim zasobów dla uruchomienia nowych projektów, pomysłów, czy znalezienia nowych rozwiązań. Książka odkrywcza jak dla mnie - powaliła mnie ta celna diagnoza mojego wewnętrznego błąkania się: robię porządek na biurku i kupuje notes do notowania spontanicznych, ulotnych pomysłów.
  • Po prostu nieodparty urok paryskich kafejek…. To be continuated
  • Paryska - wielkomiejska wiosna - P jak PRINTEMPS - wiosna (pora roku), jak i nazwa popularnego centrum handlowego w centrum Paryża - które jest udekorowane adekwatnie do pory roku i nazwy ….
  • Takie francuskie wyrażenie - dlaczego Francuzi mówią kłamać jak wyrywacz zębów - Mentir comme un arracheur de dents?  No i nie mogłam się oprzeć małej złośliwości i „przytoczyć” podobiznę tego pana….  Bo czasami paradoksalnie im większe kłamstwo, tym łatwiej je przepchać, tym trudniej je podważyć - no bo przecież kto w żywe oczy potrafiłby tak kłamać, bez mrugnięcia okiem ….  Ale wróćmy do naszego wyrażenia: w dawnych czasach dentysta uprawiał swój proceder uwalniania pacjenta (nieszczęślwca czy cierpiętnika) od bolącego zęba w miejscach publicznych. Na placach, jak ten w pobliżu paryskiej Katedry Notre-Dame, czy też na uczęszczanych jarmarkach.  Dokonywał tego w dość prowizorycznych warunkach i przy użyciu dość siermiężnego sprzętu i siejących grozę narzędzi. Jeżeli tylko odważymy się puścić wodze fantazji i zapuścić w myślach do tamtych czasów…. Aż włos jeży się na głowie.  Ale taki jarmarczny dentysta, czy objazdowy wyrywacz zębów miał w zanadrzu jeszcze jedno niezawodne narzędzie: łgał jak wyrywacz zębów. Czy po naszemu kłamał jak z nut, że nie będzie bolało, że pójdzie jak z płatka, szybko, bezboleśnie…. 
A jak popatrzeć na stare ryciny, czy płótna z tamtych czasów upamiętniające ten proceder i ten niewdzięczny, choć nieodzowny zawód. Mina delikwentów poddanych torturom, nie przepraszam wyrywaniu zębów: mówi sama za siebie. Nie było ani szybko, ani bezboleśnie….  Szczęśliwie czasy się zmieniły, pozostało tylko wyrażenie:  Mentir comme un arracheur de dents. Kłamać, jak wyrywacz zębów.  Dzisiaj funkcjonuje w  powszechnym użyciu i oznacza kłamać jak z nut.
  • Nauka języka obcego to jest trochę taka robota głupiego.
Bo nie ma, że nauczysz się raz a dobrze. 
Bo jeżeli zostawisz, odłożysz, będzie leżało odłogiem i nie będziesz robił nic, to zaczniesz zapominać..
Właśnie w tym sensie to jest robota głupiego. Bo cały czas musisz do tego wracać, odświeżać, pracować mieć kontakt z językiem, szukać tego kontaktu i to w różnych formach:  nie tylko słuchając pasywnie, ale również próbując zebrać te słówka, które już znasz do kupy i próbując mówić, pisać....
Tak więc dobrze jest osłuchiwać się z językiem, dobrze czytać fragmenty tekstów, czy chociażby nagłówki gazet w danym języku. Ale też fajnie byłoby próbować odezwać się do ludzi w tymże języku.
Tym bardziej, że w dzisiejszych czasach mamy bezmiar możliwości kontaktu z dowolnym językiem obcym. Chociażby przez media społecznościowe, gdzie czasami wystarczy napisać komentarz w danym języku, żeby go sobie troszeczkę, nieśmiało, czy z pewną taką nieśmiałością poćwiczyć. Do czego Cię zachęcam i mówię: Powodzenia.
Follow Me!
© prawa autorskie2022 BEATA RED PARYŻ NIEZNANY. Wszelkie prawa zastrzeżone. Fashion Diva | Developed By Blossom Themes. Powered by WordPress.Polityka prywatności
Go to mobile version