Czy to wystarczy, by zmienić wizerunek imigrantów?
Mamoudou Gassama bohater, którym zachwyciła się chyba cała Francja. Emigrant, który uratował małe dziecko, pozostawione bez opieki rodziców, które zawisło w próżni, na wyskokościach, a on nie namyślając wspiął się po kilkupiętrowym budynku, by na czas złapać je i uratować.
Sans-papiers, il a escaladé 4 étages à mains nues pour sauver un enfant de 4 ans. Mamoudou Gassama va être naturalisé français.
Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono.
Właśnie w takich chwilach sprawdzamy siebie i to, co mamy w środku.
On nigdy wcześniej tego nie robił. Nigdy nie próbował wdrapać się na jakikolwiek budynek. Był po drugiej stronie ulicy. Stamtąd zobaczył 4 – letniego malucha rozpaczliwie uczepionego balustrady balkonu (na 4 piętrze) i zwisającego w próżni. Nie namyślając się, bo w takich momentach nie ma czasu na myślenie – zaczął wdrapywać się wzwyż.
„Nie myślałem o niebezpieczeństwie, ale o o tym, by uratować dziecko”.
Może to dobrze, że w takich chwilach po prostu nie myślimy, tylko działamy. Instynkt samozachowawczy: adrenalina podskakuje tak wysoko, że pewne sprawy wydają się prostsze. A rzeczy niemożliwe – jak wdprapać się z gołymi rękoma na 4 piętro -stają się po prostu wykonalne.
Dopiero, kiedy uratował dziecko – młody mężczyzna zaczął trząść się, poczuł ból i strach.
Emigrant, bez papierów, który dopiero niedawno po długich perypetiach (los emigranta) przybył z Afryki…. Dzisiaj wszyscy go znają.
W podziękowaniu za ten heroiczny czyn – jego sytuacja emigranta bez papierów – została uregulowana.
Otrzyma francuskie obywatelstwo i zostanie przyjęty do francuskiej straży pożarnej.
Czy to pomoże zmienić wizerunek emigrantów we Francji?
Tych emigrantów zamkniętych na tych wybuchowych, zapalnych przedmieściach – takie emigranckie getta, które kojarzą się z zapleczem islamistów.
Tych emigrantów dobijających z narażeniem życia do Europy, których nikt tu nie chce.
Bo czy nie dość mamy swoich problemów?
Przybijających tu tak tłumnie, że zaczynamy się bać o swoje miejsca pracy… i jeszcze bardziej o swoje bezpieczeństwo… Mimo, że sami jesteśmy narodem emigrantów.
Chcielibyśmy zamknąć – uszczelnić swoje granice. Odciąć się od Europy, choć w innych sprawach – fajnie jest być jej częścią.
Niech z tym problemem radzi sobie nasz sąsiad…. Przerzucanie – na papierze statku z emigrantami – kto go przyjmie?
A potem, ci emigranci, na tych przedmieściach puszczeni w naturę, na żywioł, niech sobie jakoś radzą bez papierów…..
Dopiero, kiedy okazuje się, że taki emigrant bez papierów ma twarz, jest człowiekiem….
Sama biję się w tym temacie z myślami. Nie jesteśmy w stanie przyjąć wszystkich… Ale gdybyśmy to byli my, urodzeni tam, gdzie toczą się wojny i gdzie naprawdę nie ma perspektyw…..
EMPATIA. Postawić się po tej drugiej stronie.
Pozdrawiam serdecznie
Beata



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.