Marketing dla baranów.
Zbaraniałam….. Ostatnio z pewnym takim niezrozumieniem obserwowałam na wąziutkim poboczu rozszalałej, bo aż kilkupasmowej obwodnicy – stado baranów zagłębione w kontemplacji kulinarnej młodych pędów paryskiej trawki. To wszystko pod szyldem: pastwisko ekologiczne – éco-pâturage.
Barany by zbaraniały, gdyby umiały czytać.
Francuzi czasami mają takie iście karykaturalne wyczucie marketingu.
W sumie trzeba chcieć, żeby w tej skażonej spalinami trawce dopatrzeć się posmaku ekologii.
Tu gdzie ja – tym moim pozbawionym jakiej kolwiek wyobraźni … przestrzennej wzrokiem – widzę pobocze, z którego jak najszybciej chciałabym się wydostać….
O ekologii nawet nie mówię. Kto tu kogo robi w barana. I czy tylko same barany?
Bo wyobraźcie sobie jazgot kilkupasmowo pędzących samochodów i to pseudo-ekologiczne pobocze drogi. Na nim te barany zanurzone w kontemplacji kulinarnej paryskiej trawki.
Niech będzie, że dla zrobionych w bambuko baranów – rozkosz kulinarna o posmaku ołowiu, metali ciężkich i spalin samochodowych ma posmak ekologii.
I tak zagłębiam się w tę ekologię dla baranów.
Niczym ten inspektor Colombo, ruszyłam na poszukiwanie prawdy….
Co odkryłam?
Otóż, twórcy tego (pseudo) ekologicznego pastwiska, czy (pseudo) ekologicznej wizytówki Paryża tłumaczą to sobie następująco….
Barany nie żyją wystarczająco długo, by opary spalin samochodowych z całym dobrodziejstwem inwentarza i chemiczną reakcją łańcuchową – przyprawiły je o raka….
Oczywiście kiedyś przyprawią. Ale te wcześniej umrą śmiercią naturalną zasłużonego barana pasącego się wzdłuż autostrady.
Ale czy to czyni z pobocza autostrady – pastwisko ekologiczne?
Czy to jest jeszcze marketing czy już manipulacja…..
Tak, ten marketing ma jakieś podłoże… logiczne. Co prawda trzeba chcieć, żeby się go dopatrzeć. Ale to taka logika na skróty, podszyta marketingiem …. dla baranów.
Ale….
Wróćmy do naszych baranów, czyli Revenons à nos moutons.
Wróćmy do naszych baranów – Revenons à nos moutons, czyli po prostu wróćmy do tematu, zamiast stale z niego zbaczać na wątki poboczne.
Bo to wyrażenie jest tematem tego wpisu:
Francuzi po prostu mówią: wróćmy do naszych baranów, po to, by powiedzieć wróćmy do tematu….
Jaka była geneza tego wyrażenia?
Wyobraźcie sobie najbardziej namotaną komedię pomyłek. I tym razem zamiast jak to mam w zwyczaju: motać – będę odmotywać, rozplątywać namotane….
To wyrażenie wzięło się z takiego namotania kilku spraw na raz…
Wywodzi się ono z XV- wiecznej komedii nieznanego autora pod oryginalnym tytułem: La farce de maître Panthelin – Farsa mistrza Panthelina.
Autor komedii pomyłek… z nieposkromioną skłonnością do motania wątków, celem uzyskania efektu komicznego. Wyczuwam tu pokrewieństwo dusz.
Intryga w swoim zamyśle jest prosta, acz namotana….
Poczciwy kupiec tkanin Guillaume – najpierw pada ofiarą fałszywego adwokata, czyli tytułowego mistrza Panthelina, który wyłudza od niego kawałek płótna. Tym sposobem przebiegły adwokat chce zafundować sobie nowe ubranie – gratis…
Gdy kupiec przychodzi po odbiór należnej mu sumy, adwokat udaje ciężko chorego. Przekonująco majaczy po łacinie, w czym wspiera go wierna żona Guillemette. Tak, że poczciwy kupiec odchodzi z kwitkiem, w przekonaniu, że feralny klient leży na łożu śmierci.
Po pewnym czasie ten sam już raz zrobiony w bambuko kupiec, oskarża jednego ze swoich pasterzy o kradzież owiec (brebis).
Tym razem dochodzi do rozprawy sądowej i tu adwokatem pastuszka zostaje (ten dopiero co umierający) Pathelin. Nie tylko umarły, czy umierający, ale wciąż tak samo przebiegły – namawia swojego klienta, by udawał głupiego (un simple d’esprit) i przez cały proces powtarzał tylko „beee”.
Podczas procesu poszkodowany kupiec – ofiara dwóch oszustw – staje oko w oko z autorami obydwu na raz. Na jednej sali sądowej.
Podczas gdy przedmiotem procesu są skradzione owce, poczciwego kupca ponoszą emocje. Gubi się w oskarżeniach i miesza obydwie sprawy: wyłudzonego płótna i skradzionych owiec.
I tylko sędzia (prawie, że biblijnym głosem rozsądku), co jakiś czas musi przywoływać go do porządku (i trzymania się jednego tematu) – wymownym:
Wróćmy do tych naszych baranów,
Które – przypominam – są tematem rozprawy. Tzn nie barany (mouton), tylko owce (brebis). Ale mniejsza o to….
Sztuka cieszyła się ogromną popularnością w XV wieku. Formułka sędziego: Wróćmy do tych baranów, powtórzona tu kilkukrotnie, ku uciesze rozbawionej publiczności, przeszła do języka potocznego. Tym bardziej, że użył jej sam Rabelais w swoim Pantagruel.
A ja pozdrawiam Was serdecznie i zapraszam na kolejną porcję francuskich słówek.
Nauka francuskiego. Słówka powiązane z wyrażeniem:
Wróćmy do naszych baranów, czyli wróćmy do tematu po francusku.
baran – un mouton
pasterz – un berger
obwodnica – un périférique
pastwisko – un pâturage
pastwisko ekologiczne – un éco-pâturage
skubać trawkę – brouter
wróćmy do tematu – Revenons à nos moutons
zabawna historia – une histoire drôle
wyczucie marketingu -le sens du marketing
mieć wyczucie marketingu – avoir le sens du marketing
Miłej nauki francuskiego
Pozdrawiam serdecznie
Beata



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.