Polacy na emigracji. Tu byli nasi.

Idę sobie banalną ulicą (żadna tam wieża Eiffla w tle), przeorane wzdłuż i wszerz. Krajobraz po bitwie.

Jacyś fachowcy naprawiają francuską instalacje: pootwierane włazy, wkoło 3 panowie pewnych – aż chciałoby się powiedzieć swojskich gabarytów…. Widać, ze mają sytuację pod kontrolą.

Podchodzę bliżej, a wtedy słyszę, jak – jeden fachowiec, pochylony nad zwojem kolorowych kabelków, jak ten James Bond w egzystencjalnym dla przyszłości całej planety dylemacie w przepięknej polszczyźnie 🇵🇱 mówi do drugiego:

„To kurwa będzie fioletowy. Tnę”. 🇵🇱🇵🇱

Tnie fioletowy. Nic mi nie wybucha za plecami.

Odchodzę w swoją stronę. Ale jeszcze tymi moimi oddalającymi się uszami wyłapuje rytmicznie powtarzające się: kurwa 🇵🇱…, kurwa 🇵🇱…..

Sól naszej ziemi, esencja polskiego języka. Jak soczyście i smakowicie.

Rozpiera mnie narodowa duma i patriotyzm. 🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱

Nasi fachowcy tu są i kurwa mają tę całą fracuską instalację pod kontrolą.

Polski hydraulik, który kiedyś, kurwa, straszyl pół Europy – teraz robi swoje i ….wie, co robi. 🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱

Jak ciepło robi się na serduchu, a wkoło zaraz robi się słonecznie. A dzisiaj od samego rana pada – tzn kropi tak po parysku (zdjęcie z wczoraj).

Wiecie co: po tylu latach na emigracji, te wszystkie „kurwa”, spadają na moje spragnione tego uszy, niczym kojący balsam na stęsknione za krajem serce.

🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱

Exit mobile version