Skąd wzięło się wyrażenie: być w siódmym niebie – po francusku être au septième ciel.

Być w siódmym niebie – être au septième ciel. 

Bo zanim Kopernik wstrzymał Słońce, ruszył ziemię, a nawet jeszcze w czasach starożytnych człowiek wierzył w to, co namacalnie widział własnymi oczami. I na tym kończył się i zamykał jego horyzont.

Człowiek widział swój bezpośredni świat, naszą starą dobrą ziemię jako pępek wszechświata. I nawet uczeni astronomowie nie wyobrażali sobie czegokolwiek poza….

Wierzono, że poszczególne ciała niebieskie (znane ludzkości od czasów starożytnych, bo widoczne przy użyciu ówczesnych przyrządów) były poukładane w kolejnych strefach niebieskich, tzw niebach (i krążyły wokół ziemii – tzw teoria geocentryczna).

Pierwsze, najbliższe ziemi „niebo”, czy strefa niebieska była reprezentowana przez księżyc. Dalej był Merkury, Wenus, Słońce, Mars, Jupiter i wreszcie Saturn – najbardziej oddalony, a więc najbliższy gwiazdom i niebiańskiej siedzibie bogów.
Bo człowiek w całym swoim indywidualiźmie i jak świat światem nieodpartym dążeniu do indywidualnego wzbogacenia się, gdzieś tam w głębi ducha, w nie zawsze dopuszczanej go głosu podświadomości, przy całej wierze w swój intelekt i jego niewątpliwą potęgę – miał poczucie swojej indywidualnej marności w zestawieniu z resztą wszechświata.

I od zarania dziejów przeczuwał, że istnieje jakaś siła wyższa, która to wszystko ogarnia, w porównaniu z czym człowiek jest puchem marnym.

I właśnie w tym kontekście, czy z tego kontekstu zrodziło się wyrażenie: być w siódmym niebie – po francusku – être au septième ciel i oznaczało znaleźć się w bezpośredniej bliskości tej boskiej – w bliskości z boskimi sferami wszechświata.

Ta teoria astronomiczna na przestrzeni wieków znalazła odbicie w rozlicznych wyobrażeniach religijnych i dała początek wyrażeniu, które na trwałe weszło do języka potocznego i znalazło w nim niepodważalnie swoje miejsce, mimo późniejszego podważenia ówczesnych teorii astronomicznych.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Poddać się, dać za wygraną, czyli po francusku: JETER L’EPONGE.

 

Poddać się, dać za wygraną, czyli po francusku: JETER L’EPONGE.

Jeter l’éponge.

W dosłownym tłumaczeniu: rzucić gąbkę, czy rzucić gąbką.

Dlaczego? Jaki istnieje związek przyczynowo-skutkowy między: rzucić gąbkę, a zrezygnować, odpuścić sobie jakiś projekt z braku nadziei na jego pomyślną realizację.

To wyrażenie wywodzi się z żargonu sportowego. A dokładnie trafiło do języka potocznego prostu z ringu bokserkiego. I to nie francuskiego, ale angielskiego.

Bo pierwotnie pojawiło się w Anglii XIX wieku.

Owa tytułowa gąbka służyła trenerowi bokserskiemu do odświeżenia, czy wręcz do ocucenia zmasakrowanej facjaty (pewnie już wcale nie przypominającej wyjściowej twarzy) swojego pupila. Pomiędzy kolejnymi rundami walki.
Z kolei, kiedy wspomniany wcześniej podopieczny już był na tyle zmasakrowany, że nie nadawał się do dalszego użytku, trener przestawał go cucić. I w wymownym geście rzucał na bok ową życiodajną gąbkę. Co było sygnałem dla arbitra, by przerwać walkę.

Wraz z upowszechnieniem się transmisji walk bokserkich w telewizji, wyrażenie typowo sportowe przeszło do języka potocznego. I tak dzisiaj mamy:

Poddać się, dać za wygraną, czyli po francusku: JETER L’EPONGE.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Exit mobile version