Kto wygra wybory prezydenckie we Francji w 2017 roku?

A może właśnie tak będzie wyglądała kolejna francuska para prezydencka? Z jednej strony oceanu nieszablonowy Donald Trump z o jakieś 20 lat młodszą Melanią. Z drugiej równie nieszablonowy, startupowy, liberalny Emmanuel Macron. Z o jakieś 20 lat starszą małżonką Brigitte. No cóż, miłość nie wybiera

Choć przepowiadanie wyników jakichkolwiek wyborów, i to jeszcze z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem to jak wróżenie z fusów. Popatrzcie tylko na tych wszystkich specjalistów, którzy stawiali na Hillary (Clinton). A tu wyskoczył im Donald (Trump).

A jeszcze pisanie na blogu o polityce – to strata czasu. Po pierwsze to najlepszy sposób na narobienie sobie wrogów. Bo jedni są za, a nawet przeciw. Po drugie, takie wpisy raptem po kilku dniach już się dezaktualizują. I cały wysiłek włożony w ich pisanie diabli wzięli.

Żeby chociaż po jakimś czasie człowiek mógł powiedzieć sakramentalne: A nie mówiłem. Ale to jak gra w rosyjską ruletkę. Wszyscy synoptycy od polityki mówią, że wyjdzie jeden, a wychodzi drugi.

Ale niech to, dałam się ponieść przedwyborczym emocjom. To trochę sobie tu podywaguję. Dlaczego Emmanuel Macron mógłby wygrać te wybory? Mógłby, gdyby udało mu się przejść do drugiej tury. 

Emmanuel Marcon.

Emmanel Macron świetnie opanował grę w politykę od strony marketingu. Był ministrem w rządzie François Hollande. A jednak potrafił przekonać Francuzów, że jest człowiekiem spoza systemu. Uruchomił i całkiem mocno rozruszał swoją własną partię polityczną En Marche. Co by móc wystartować w wyborach, nie przechodząc przez Partię Socialistyczną. Bo tam siedzą starzy wyjadacze. A on nie ma nawet 40-stki. I tak rozbił pewien skostniały system: lewica (PS Partia Socialistyczna), prawica i skrajna prawica, czyli Front Narodowy (FN).

I tu wisienka na torcie: Emmanuel Macron deklaruje się jako polityk z lewicy (był ministrem w lewicowym rządzie François Hollande). Ale w kwestiach gospodarczych ma liberalne prawicowe poglądy. Czyli idzie środkiem. A francuskie wybory prezydenckie wygrywa się właśnie w centrum.

Dlatego, gdyby Emmanuel Macron przeszedł do drugiej tury, byłby prezydentem.

Kto może mu w tym przeszkodzić?

François Fillon

François Fillon, czyli oficjalny kandydat prawicy. Który chce być postrzegany jako ktoś jeszcze bardziej prawicowy (i dobitnie konserwatywny). Dlatego niebezpiecznie zapuszcza się na tereny i w tematykę, na którą łowi swoich wyborców Marine Le Pen. Tylko po co? Skoro wybory wygrywa się w środku.

Bo to seryjny looser, czyli ktoś, kto seryjnie przegrywa. I ta strategia też nie doprowadzi go do zwycięstwa. Dlaczego prawo serii miało by zawieść tym razem? A napisałam to zanim rozpętała się we Francji tzw Penelope Gate, czyli afera z fikcyjnym zatrudnieniem jego małżonki, oczywiście na koszt podatnika.

Francois Fillon, były premier Nicolasa Sarkozego, mało charyzmatyczny, typowy nudziarz z krzaczastymi brwiami… W ostatnich wyborach na szefa parti dosłownie dał sobie ukraść już prawie pewne zwycięstwo. Czy tym razem będzie potrafił wygrać?

Po tym zniknął z radarów, przeszedł przez długie samotne błądzenie po pustyni (tzw traverséé du désert). Kiedy to nikt nie postawił by na nim złamanego szylinga. Aż tu nagle odrodził się jak feniks z popiołów. Wygrał nominację swojej partii w prawicowych przedwyborach tzw primaires de la droite. I tym samym odstawił na boczny tor, czy na przyśpieszoną emeryturę niejakiego Nicolasa Sarkozego. Ale czy to  wystarczy?

Manuel Valls.

Manuel Valls. Były premier w rządzie François Hollande. Co z tego, że facet z jajami. Czym przysporzył sobie jako taką popularność jako minister spraw wewnętrznych. Skoro potem został premierem. Sarkozy kilka lat wcześniej zadowolił (no może i nie miał wyboru) stanowiskiem ministra spraw wewnętrznych i wybory prezydenckie wygrał.

Bo na byłych (świeżo wybyłych) premierach ciąży jakaś klątwa. Byłeś premierem, zapomnij o tym, że chcesz zostać prezydentem. Bo i tak ci się to nie uda. Bo ludzie za dużo i to na świeżo mają ci do wyrzucenia. Francuzi z zasady nie głosują na byłych premierów w wyborach prezydenckich. Co kraj, to obyczaj. A Francuzi mają właśnie taki. I nie zanosi się na to, że to się zmieni w 2017 roku.

Bo w tym temacie Francuzi są jak my, Polacy. Idą na wybory, nie po to, by zagłosować na …. kogoś tam. Tylko po to, by zagłosować przeciw. I tak w poprzednich wyborach zagłosowali na Hollande, po to by zagłosować przeciw Sarkozemu. A teraz (5 lat później) żeby zagłosować przeciw Hollande, będą głosowali przeciw temu, kto najbardziej kojarzy się im z jego dorobkiem. Czyli przeciw Manuelowi Valls. Na kogo będą głosowali, w tym układzie, to już jest kwestia drugoplanowa.

Benoît Hamon.

Benoît Hamon, nawet jeżeli według wszelkich przesłanek zostanie oficjalnym kandydatem PS (parti socialistycznej), tzn wygra partyjne przedwybory, odsuwając Manuela Vallsa. To jednak nie wierzę w to, że zostanie kolejnym prezydentem. Jest zbyt na lewo (wybory prezydenckie wygrywa się jednocząc jak najszerszy elektorat, a więc pośrodku). Do tego jeszcze jest zbyt mało znany (choć może to i zaleta: nie być kojarzonym ze starym systemem).

Jean-Luc Mélenchon

Jean-Luc Mélenchon jest moim zdaniem zbyt radykalny (zbyt lewicowy), by zebrać wokół swojej kolejnej już kandydatury w wyborach prezydenckich szersze popracie.

Może raczej trzeba by się zastanowić, kto stanie w drugiej turze do pojedynku z Marine Le Pen? Bo takie są przewidywanie politycznych synoptyków.

Marine Le Pen

Marine Le Pen – szefowa skrajnie prawicowego, nacjonalistycznego Frontu Narodowego ma solidny elektorat, zniechęcony do tradycyjnych partii politycznych i do emigrantów. Powinna bezproblemowo przejść do drugiej tury. W sumie nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu. Udział w drugiej turze jej taty Jean Marie Le Pen (na początku lat 2000) był raczej wypadkiem przy pracy. Dzisiaj to prawie pewnik.

Czasy się zmieniają. A ludzie coraz bardziej mają dość polityków. I generalnie coraz częściej głosują przeciw systemowi. Przeciw tym, co już byli u władzy. Przeciw temu, co się dzieje (fala emigracji). A jak przy takich założeniach mądrze wybierać. Raczej trzeba wybierać między mniejszym a większym złem.

Ale co z tego wyjdzie, czas pokaże. Ale pewnie i tu, możemy spodziewać się …. niespodzianek.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Exit mobile version