Ostatnio we francuskiej prasie przeczytałam taką oto malowniczą historię:
Pewien rolnik z Pirenejów, na którego życzliwy sąsiad zrobił donos, został ukarany grzywną w wysokości 500 € za rozpalenie ogniska na swojej posesji.
Czuć miłośnika grilowania i pieczonych kiełbasek metodą rękodzielniczą – przekazywaną z dziada pradziada – jak chce tradycja – w dymie ogniska…. Bo po co komu te wszystkie angielszczyzny: barbecue i grile… na ojcowiźnie?