

Zdziwilibyście się, ale słowo krawat ma słowiańskie korzenie i wywodzi się od słowa Chorwat.
Te 2 słowa w języku francuskim brzmią odpowiednio – cravate i croate.
Żeby sięgnąć do genezy nazwy tej nieodzownej w pewnych strefach zawodowych części garderoby, cofnijmy się do XVII wieku.
Otóż wówczas armia francuska wynajmowała najemników, tak zwanych „les mercenaries”, czyli żołnierzy zaciężnych, wywodzących się z Bałkanów, z tryskającej słońcem i gorącym bałkańskim temperamentem Chorwacji (tzw Chorwatów – un croate).
Zresztą do dzisiaj przedstawiciele narodowości z byłej Jugosławii wstępują do francuskiej Legii Cudzoziemskiej i są jej mocnym ogniwem, a sama Legia Cudzoziemska dumą francuskich sił zbrojnych.
Ale też podobno daje niezły wycisk. Z kolei ten jest konieczny, by sprostać wymaganiom i żeby po prostu przeżyć, czy zmaksymalizować swoje szanse przeżycia w rejonach świata, do których wysyła się żołnierzy Legii Cudzoziemskiej.
Mój sąsiad był sierżantem w Legii Cudzoziemskiej. Choć wygląda niepozornie: mały krzaczasty facet, który pozornie nie przygniata swoimi imponującymi gabarytami (bo takowych nie ma).
Ale na tej jego niepozorności niejeden się przejechał, lekkomyślnie wierząc w siłę swoich mięśni w porównaniu…. Znajomy pracuje jako taksówkarz na nocną zmianę. Ale i tak to, co może spotkać go w jego codziennej, tzn co nocnej pracy to pikuś w porownaniu z tym, co widział w Legii Cudzoziemskiej).
Ale to tytułem dygresji.
Niemniej jakoś tak się to kojarzy, że jak ktoś jest z byłej Jugosławii to pracuje jako ochroniarz (un vigile), a może jeszcze jest po Legii Cudzoziemskiej.
Francuzi mają bowiem takie powiedzenie, że:
„Jugosłowianin to nie narodowość, tylko zawód”.
Un Yugoslav, ce n’est pas une nationalité, c’est un métier.
No i pewnie wynika to, ale tylko po części ze stosunkowo świeżych odniesień historycznych. Bo funcjonujące wśród Francuzów skojarzenie z jugosłowiańskim temperamentem ma długą historię i tradycję.
Chorwaci bowiem już kilka wieków wstecz (w celach zarobkowych) zaciągali się do armii francuskiej. W sumie podobnie jak dzisiaj całkiem liczni przedstawiciele bałkańskich narodowości zaciągają się dla Legii Cudzoziemskiej.
Przynajmniej taki funkcjonuje we Francji stereotyp Jugosławianina,
podobnie jak stereotyp portugalskiego stroża – un gardien d’immeuble, czy portugalskiego murarza – un macon,
albo polskiego jeżeli nie hydraulika – un plombier polonais, to raczej złotej rączki, która kreatywnie wykręci wszystko tak jak trzeba i jeszcze zrobi to dobrze i tanio.
No ale wracając do etymologii słowa krawat – un cravate.
Ponieważ na Chorwata po francusku powiemy croate, a na krawat – cravate.
W tej lingwistycznej szaradzie, od słowa do słowa, od Chorwata croate dość płynnie przechodzimy do krawata – cravate.
I tak to właśnie mimochodem waleczny Chorwat – croate został przerobiony docelowo na zwisający w eleganckim zwisie krawat – cravate.
Ale po drodze w XVII wieku słowo cravate zaczęło oznaczać potocznie żołnierza kawalerii – tj jazdy konnej – kawalerzystę – un soldat de cavalerie, czyli jeźdźca konnego.
A tymczasem ci bałkańsko krwiści Chorwaci – croate, nazywani krawatami – cravate – tak odznaczyli się w walkach, że Ludwik XIV celem oddania im historycznej racji stanu nadał ich oddziałowi nazwę Królewscy Krawaci – les Royal – Cravates. – według Wikipedii – Le régiment Royal-Cravates cavalerie – uformowany w 1667 roku z resztek oddziałów chorwackich na służbie króla Francji – formé en 1667 avec les débris de régiments croates au service de la France.
No a jako że ci królewscy krawaci mieli zwyczaj wiązania wokół szyi kawałka płótna podarowanego przez ich szacowne małżonki, albo przynajmniej stęsknione wybranki serca, co zaczęli kopiować rdzenni francuscy żołnierze i co z czasem stało się praszczurem współczesnego krawatu.
Moda na noszenie krawatw od chorwackich najemników rozeszła się wśród francuskich żołnierzy, a potem z pół bitewnych trafiła na francuskie salony i rozprzestrzeniała się wśród francuskiej burżuazji, zastępując wystawny, choć w tej swojej koronkowej wystawności w sumie nie dodający męskości i pewnie nieźle uwierający koronkowy żabot (un jabot en dentelle). To gdyby ktoś dzisiaj skarżył się, jak to go ciśnie pod krawatem.
Ostatecznie XIX wieczni modnisie, tzw dandysi – les dandys – dopracowali sztukę wiązania krawata. Ot i cała historia ze słowiańskim akcentem w tle
A jako, że wrzesień oznacza obowiązkowy, choć dla niektórych bolesny powrót do szarej rzeczywistości… dla niejednego pod obowiązkowym krawatem – zdjęcie może nie Francja Elegancja, ale podparyska dzielnica biznesowa la Défense, czyli wyścig szczurów pewnie coraz bardziej dramatyczny i wymagający w czasach narastającego kryzysu, ale pewnie też obowiązkowo pod krawatem, a raczej w garniturze pod krawatem – un costard cravate.



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.