


Bo ja przyznam się: mam pewien problem z rozróżnieniem.
Ale w ramach poprawności politycznej i etymologiczne:j mandarynki to owoc przywieziony z Chin, przez europejskich podróżnych, jeszcze na początku XIX wieku.
A że tym podróżnych ten owoc skojarzył się z oficjalnym strojem wysokich funkcjonariuszy chińskiego imperium: les mandarins, którzy nosili długie jedwabne tuniki w kolorze żółto – pomarańczowym.
Nazwano go mandarynką.
Tzn znowu – celem poprawności i chronologii etymologiczno – lingwistycznej:
Ten owoc po chińsku nazywano juzi.
Na samym początku mandarynkę nazywano „orange mandarine”, czyli pomarańcza – mandarynka. Co ostatecznie uproszczono do mandarynki.
I tu co prawda łatwo pomylić mandarynki z klementynkami.
Co sama robię to notorycznie. Ale klementynka jest skrzyżowaniem między mandarynką a słodką pomarańczą.
A z kolei nazwa klementynki wzięła się od imienia brata Klemensa – frère Clément – duchownego agronoma, który tego skrzyżowania dokonał w Algierii w XIX wieku.
Ot i cała historia.



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.