Kurs francuskiego PODCAST zabytki Paryża

12 najpopularniejszych zabytków i kultowych miejsc w Paryżu.

Czy wiecie, jak nazywają się one po francusku i jak się to wymawia?

  1. Wieża Eiffla  La Tour Eiffel
  2. Katedra Notre-Dame La Cathedrale Notre-Dame
  3. Luwr le Louvre
  4. Łuk Triumpalny L’Arc de Triomphe
  5. Opera Paryska L’Opera de Paris
  6. Kościół św Magdaleny L’Eglise de la Madelaine
  7. Panteon Le Panteon
  8. Dzielnica Łacińska Le Quartier Latin
  9. Pola Elizejskie Les Champs Elysées
  10. Ogród Luksemburski Le Jardin du Luxemborug
  11. Ogród Tuileries Le Jardin desTuileries
  12. Bulwar świętego Michała le Boulevard Saint Michel

KURS FRANCUSKIEGO PODCAST

[spreaker type=player resource=”episode_id=10454139″ theme=”light” autoplay=”false” playlist=”false” cover=”https://d3wo5wojvuv7l.cloudfront.net/images.spreaker.com/original/95702c0b5c44a21aa56346338a05b50f.jpg” width=”100%” height=”400px”]

Nauka francuskiego i makabryczne opowieści z historii Francji.

Ostatnio lubię opowiadać takie makabryczne historie.

Ale taka też była historia ludzkości: wojny, gwałty, rozboje, konflikty polityczne… Ktokolwiek chciałby się skarżyć, że czasy mamy ciężkie…. Bo niby mamy ciężkie czasy. Ale w porównaniu z tym, co było kiedyś, to pikuś. Pomyślcie tylko o tych, których wrzucano do podziemnych lochów. Których więziono gdzieś w posępnych klatkach wśród stada grasujących szczurów. O których zapominano raz na zawsze i w ten sposób wszelki ślad po nich ginął.  

[ctt template=”1″ link=”s_0eZ” via=”no” ]Jeter aux oubliettes.[/ctt]

Wrzuceni do lochów na wieczne zapomnienie.

Bo w lochach (cachots) były jeszcze tzw oubliettes, czyli zapomniane miejsca. Szczególnie w fortecach datujących się jeszcze z czasów feudalnych, które czekały na przyjęcie szczególnie niewygodnych władzy skazańców, których chciano pozbyć się w ten sposób na zawsze. By dalej już nie bruździli władzy. Wrzucano ich do takich lochów (les ouvbliettes) i celowo o nich zapominano. Czyli de facto pozwalano im tam umrzeć z głodu.

Oubliettes (od czasownika oublier – zapomnieć) najczęściej były to po prostu posępne piwnice, silosy. Może z wyjątkiem wysoko wyspecjalizowanych więzień,  jak Mont-Saint-Michel.

Szczególnie czasy Rewolucji Francuskiej obfitowały w takie makabryczne historie losów ludzkich. Wtedy np skazańcy byli umieszczani w specjalnych klatkach; obmyślonych przez la Balue, które zaczynały się huśtać przy najmniejszym ruchu. Co w końcu doprowadzało skazańca najzwyczajniej do obłędu.

Ale samo wyrażenie: jeter aux oubliettes, choć w bardziej metaforycznym znaczeniu funkcjonuje do dziś. Ale raczej oznacza bycie zapomnianym, odstawionym na boczny tor. Szczególnie dotyczy artystów, może aktorów, którym nikt już nie proponuje żadnych ról, którzy wyszli z mody. I świat o nich zapomina…..

[ctt template=”1″ link=”A79y5″ via=”no” ]Jeter aux oubliettes, czyli pójść w zapomnienie, być odstawionym na boczny tor[/ctt]

Jeter aux oubliettes, choć w bardziej metaforycznym znaczeniu funkcjonuje do dziś. Ale raczej oznacza bycie zapomnianym, odstawionym na boczny tor.

Znowu Consiergerie, ale znowu nie w takim mrocznym klimacie. Z okna statku wycieczkowego po Sekwanie to już inna bajka. Błogie kołysanie po falach Sekwany. Oj, jak to wspaniale wycisza. Koniecznie spróbujcie. Polecam.

Paryska Consiergerie.

A pozostając dalej w mrocznym temacie wybrałam dla Was szczególnie mroczne miejsce Paryża, czyli Consiergerie i jej posępną przeszłość.

Consiergerie to pozostałość po dawnych fortyfikacjach obronnych miasta. Bo w tym miejscu znajdowała się niegdyś kolebka starego Paryża. Tu, na tym obszarze mieściła się pierwotnie siedziba królów. A sama Consiergerie, ciągnąca się wzdłuż brzegów Sekwany okazała  się najtrwalszą pozostałością po fortyfikacjach obronnych wokół dawnego, dzisiaj już nieistniejącego pałacu – siedziby królów francuskich.

Nazwa wywodzi się od słowa consierge. Nawet jeżeli dzisiaj oznacza to pospolicie dozorcę. Kiedyś ten zaszczytny wówczas tytuł nosił najwyższy szambelan królewski, który zarządzał całym dworem.

Ale od końca XIV wieku Consiergerie stała się … więzieniem. Zaś jej złote lata terroru (o ile tak to można nazwać) przypadają na czasy Rewolucji Francuskiej. Tu swoje wyroki wydawał nieprzejednany Trybunał Rewolucyjny. A wszyscy więźniowie skazani w ramach rewolucyjnego terroru przeszli przez ten budynek.

Przebywali tu Maria Antonina, poeta A. Chenier, chemik A. Lavoisier. W owym czasie liczba więźniów przebywających w tutejszych lochach dochodziła do 1200.

A ponieważ Rewolucja Francuska, jak z zasady każda inna rewolucja, też zjadła swoje dzieci. Pod nóż gilotyny poszli najpierw żyrnodyści (skazani przez Daltona). Jakiś czas później sam Dalton z towarzyszami. A ostatecznie sam Robespierre i jego współpracownicy. Czyli ci, którzy wydali wszystkie poprzednie wyroki. I tak skończyła się cała rewolucja. A Consiergerie istnieje do dziś.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Dlaczego na podparyskich przedmieściach rodzą się islamiści?

Bo o tym, że francuskie przedmieścia to takie bomby z opóźnionym zapłonem….

świat dowiedział się całkiem niedawno. Tymczasem ta sytuacja trwa tu już od lat. Przedmieścia wielkich francuskich aglomeracji … wybudowane w pośpiechu, by masowo przyjąć emigrantów (głównie z byłych koloni) w latach 60-tych i 70-tych. Wtedy Francja potrzebowała rąk do pracy i nie znała bezrobocia. Tylko, że nikt nie pomyślał, co będzie dalej. Typowa długowzroczność klasy politycznej.  Dziś niektóre z tych przedmieść stały się prawdziwym „No man’s land”. Szczególnie podparyski okrąg 93. Panuje tu brak perspektyw i … islamiści.

Skąd biorą się islamiści na podparyskich przedmieściach? 

Bo zły adres w CV, obco brzmiące nazwisko i ciemniejsza karnacja skóry  potrafią pogrzebać jakiekolwiek szanse na uczciwą pracę.  

Tu policja nie zagląda. A jak zajrzy, to na powitanie dostaje płytą chodnikową. Bo policja psuje tu biznes lokalnym dealerom … narkotyków. Co kraj, to obyczaj. Takie przedmieścia to już zupełnie inny kraj. Mało kto tak naprawdę czuje się tu Francuzem.

A propos rzucania w policję płytą chodnikową. Mój sąsiad z czasów, kiedy mieszkałam na takim właśnie przedmieściu, uratował od wykrwawienia policjanta, którego przywitano tu w taki specyficzny sposób. Policjant parkował samochód podczas, gdy jego koledzy oddalii się, by interweniować gdzieś w dzielnicy. I jak tylko został sam, oberwał płytą chodnikową w głowę.

Sąsiad dawny wojskowy (w swoim kraju, dziś emigrant) uratował policjanta od niechybnej śmierci przez wykrwawienie. Za co w trybie ekspresowym dostał order i  obywatelstwo francuskie. Skądinąd wspomniany sąsiad to trochę taki typowy przykład emigranta starszej daty. W swoim kraju wysokopostawiony wojskowy (pułkownik), na emigracji … zwykły wykidajło. To w sumie niezbyt motywujący obrazek dla dzieci z takich emigranckich rodzin. Ale

Tutaj dobrą nowinę głoszą islamiści.

Stąd wielu nastolatków ucieka z domów na … woję w Syrii. Przecież na dobrego terorystę w niebie czeka 70 dziewic. Kto w raju będzie się przejmował tym całym testosteronem? Na ziemii zaś się przejmują.

Tu kobieta w spódnicy jest dziwką.

Przecież sama się o to prosi. Wiele kobiet dla bezpieczeństwa nosi woalkę. Nawet, jeżeli nie są muzułmankami.  Tak np robią niektóre moje koleżanki mieszkające w takiej dzielnicy po wyjściu z pracy: podwójne życie (jak w reklamie, ale zupełnie na odwrót).

A politycy zamiatają cały ten problem pod wycieraczkę. Czasami tylko wyciągają jako argument w kampanii wyborczej. Katar ładuje w te przedmieścia pieniądze dla współbraci w wierze. To dla nich inwestycja i pewnie zabezpieczenie na przyszłość bez ropy. A przedmieścia rosną w siłę (ilościowo). W końcu ten problem pęknie, niczym wrzód na szanownych 4 literach.

Dodatkowo wysokie podatki we Francji (dla drobnych firm, te duże i tak skutecznie je obejdą, czyli jak to się mówi – zoptymalizują – tzw optymalizacja podatkowa). Niemniej te wysokie podatki skutecznie zniechęcają przedsiębiorczych. Do tego wysokie zasiłki, zapomogi, CAF-y, RSA  i inne zagłuszają wyrzuty sumienia u tych, którym się nie chce.

[ctt template=”1″ link=”6FP2j” via=”no” ]Trop d’impôt tue l’impôt. Za duże podatki zabijają podatki. [/ctt]

Tymczasem  ja ciągle czytam, że w kraju brak perspektyw. I tak sobie myślę, że w Polscie ludziom żyje się coraz lepiej (powiedzmy to sobie uczciwie), a wciąż tyle samo narzekają. Bo weszło nam to w krew.

Emigracja to dobra szkoła życia.

Dzisiaj z dystansu, z emigracji patrzę na to inaczej. Pewnie też dlatego, że emigracja to taka dobra szkoła życia. Co to, jak każda dobra szkoła życia solidnie daje po 4 literach. No i jeszcze uczy pokory i optymizmu.  Im człowiek jest biedniejszy, tym bardziej potrafi cieszyć się życiem.

Bo tylko zapytajcie:  „Co to jest brak perspektyw?” emigranta bez papierów. On pewnie nawet się nad tym nie zastanawia. Bo po co? Sam musi sobie jakoś poradzić. Nikt za niego tego nie zrobi. A już na pewno: im człowiek jest biedniejszy, tym bardziej potrafi cieszyć się życiem. Tego nauczyła mnie emigrancja i moi emigracyjni znajomi.

Nie narzekajmy więc na polską rzeczywistość i brak perspektyw. Wydaje mi się, że  Francuzi długoplanowo perspektywy mają gorsze. Bo też tak jak my narzekają. Choć już mało co im się jeszcze chce robić. No i jeszcze ta bomba z opóźnionym zapłonem na ich przedmieściach, która od czasu do czasu wybucha.

Wielkie możliwości zaczynają się w głowie i trzeba się o nie bić. Ale …

[ctt template=”1″ link=”deYtn” via=”no” ]W lepsze jutro trzeba najpierw samemu uwierzyć. [/ctt]

Pozdrawiam serdecznie

 

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Kto wygra wybory prezydenckie we Francji w 2017 roku?

A może właśnie tak będzie wyglądała kolejna francuska para prezydencka? Z jednej strony oceanu nieszablonowy Donald Trump z o jakieś 20 lat młodszą Melanią. Z drugiej równie nieszablonowy, startupowy, liberalny Emmanuel Macron. Z o jakieś 20 lat starszą małżonką Brigitte. No cóż, miłość nie wybiera

Choć przepowiadanie wyników jakichkolwiek wyborów, i to jeszcze z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem to jak wróżenie z fusów. Popatrzcie tylko na tych wszystkich specjalistów, którzy stawiali na Hillary (Clinton). A tu wyskoczył im Donald (Trump).

A jeszcze pisanie na blogu o polityce – to strata czasu. Po pierwsze to najlepszy sposób na narobienie sobie wrogów. Bo jedni są za, a nawet przeciw. Po drugie, takie wpisy raptem po kilku dniach już się dezaktualizują. I cały wysiłek włożony w ich pisanie diabli wzięli.

Żeby chociaż po jakimś czasie człowiek mógł powiedzieć sakramentalne: A nie mówiłem. Ale to jak gra w rosyjską ruletkę. Wszyscy synoptycy od polityki mówią, że wyjdzie jeden, a wychodzi drugi.

Ale niech to, dałam się ponieść przedwyborczym emocjom. To trochę sobie tu podywaguję. Dlaczego Emmanuel Macron mógłby wygrać te wybory? Mógłby, gdyby udało mu się przejść do drugiej tury. 

Emmanuel Marcon.

Emmanel Macron świetnie opanował grę w politykę od strony marketingu. Był ministrem w rządzie François Hollande. A jednak potrafił przekonać Francuzów, że jest człowiekiem spoza systemu. Uruchomił i całkiem mocno rozruszał swoją własną partię polityczną En Marche. Co by móc wystartować w wyborach, nie przechodząc przez Partię Socialistyczną. Bo tam siedzą starzy wyjadacze. A on nie ma nawet 40-stki. I tak rozbił pewien skostniały system: lewica (PS Partia Socialistyczna), prawica i skrajna prawica, czyli Front Narodowy (FN).

I tu wisienka na torcie: Emmanuel Macron deklaruje się jako polityk z lewicy (był ministrem w lewicowym rządzie François Hollande). Ale w kwestiach gospodarczych ma liberalne prawicowe poglądy. Czyli idzie środkiem. A francuskie wybory prezydenckie wygrywa się właśnie w centrum.

Dlatego, gdyby Emmanuel Macron przeszedł do drugiej tury, byłby prezydentem.

Kto może mu w tym przeszkodzić?

François Fillon

François Fillon, czyli oficjalny kandydat prawicy. Który chce być postrzegany jako ktoś jeszcze bardziej prawicowy (i dobitnie konserwatywny). Dlatego niebezpiecznie zapuszcza się na tereny i w tematykę, na którą łowi swoich wyborców Marine Le Pen. Tylko po co? Skoro wybory wygrywa się w środku.

Bo to seryjny looser, czyli ktoś, kto seryjnie przegrywa. I ta strategia też nie doprowadzi go do zwycięstwa. Dlaczego prawo serii miało by zawieść tym razem? A napisałam to zanim rozpętała się we Francji tzw Penelope Gate, czyli afera z fikcyjnym zatrudnieniem jego małżonki, oczywiście na koszt podatnika.

Francois Fillon, były premier Nicolasa Sarkozego, mało charyzmatyczny, typowy nudziarz z krzaczastymi brwiami… W ostatnich wyborach na szefa parti dosłownie dał sobie ukraść już prawie pewne zwycięstwo. Czy tym razem będzie potrafił wygrać?

Po tym zniknął z radarów, przeszedł przez długie samotne błądzenie po pustyni (tzw traverséé du désert). Kiedy to nikt nie postawił by na nim złamanego szylinga. Aż tu nagle odrodził się jak feniks z popiołów. Wygrał nominację swojej partii w prawicowych przedwyborach tzw primaires de la droite. I tym samym odstawił na boczny tor, czy na przyśpieszoną emeryturę niejakiego Nicolasa Sarkozego. Ale czy to  wystarczy?

Manuel Valls.

Manuel Valls. Były premier w rządzie François Hollande. Co z tego, że facet z jajami. Czym przysporzył sobie jako taką popularność jako minister spraw wewnętrznych. Skoro potem został premierem. Sarkozy kilka lat wcześniej zadowolił (no może i nie miał wyboru) stanowiskiem ministra spraw wewnętrznych i wybory prezydenckie wygrał.

Bo na byłych (świeżo wybyłych) premierach ciąży jakaś klątwa. Byłeś premierem, zapomnij o tym, że chcesz zostać prezydentem. Bo i tak ci się to nie uda. Bo ludzie za dużo i to na świeżo mają ci do wyrzucenia. Francuzi z zasady nie głosują na byłych premierów w wyborach prezydenckich. Co kraj, to obyczaj. A Francuzi mają właśnie taki. I nie zanosi się na to, że to się zmieni w 2017 roku.

Bo w tym temacie Francuzi są jak my, Polacy. Idą na wybory, nie po to, by zagłosować na …. kogoś tam. Tylko po to, by zagłosować przeciw. I tak w poprzednich wyborach zagłosowali na Hollande, po to by zagłosować przeciw Sarkozemu. A teraz (5 lat później) żeby zagłosować przeciw Hollande, będą głosowali przeciw temu, kto najbardziej kojarzy się im z jego dorobkiem. Czyli przeciw Manuelowi Valls. Na kogo będą głosowali, w tym układzie, to już jest kwestia drugoplanowa.

Benoît Hamon.

Benoît Hamon, nawet jeżeli według wszelkich przesłanek zostanie oficjalnym kandydatem PS (parti socialistycznej), tzn wygra partyjne przedwybory, odsuwając Manuela Vallsa. To jednak nie wierzę w to, że zostanie kolejnym prezydentem. Jest zbyt na lewo (wybory prezydenckie wygrywa się jednocząc jak najszerszy elektorat, a więc pośrodku). Do tego jeszcze jest zbyt mało znany (choć może to i zaleta: nie być kojarzonym ze starym systemem).

Jean-Luc Mélenchon

Jean-Luc Mélenchon jest moim zdaniem zbyt radykalny (zbyt lewicowy), by zebrać wokół swojej kolejnej już kandydatury w wyborach prezydenckich szersze popracie.

Może raczej trzeba by się zastanowić, kto stanie w drugiej turze do pojedynku z Marine Le Pen? Bo takie są przewidywanie politycznych synoptyków.

Marine Le Pen

Marine Le Pen – szefowa skrajnie prawicowego, nacjonalistycznego Frontu Narodowego ma solidny elektorat, zniechęcony do tradycyjnych partii politycznych i do emigrantów. Powinna bezproblemowo przejść do drugiej tury. W sumie nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu. Udział w drugiej turze jej taty Jean Marie Le Pen (na początku lat 2000) był raczej wypadkiem przy pracy. Dzisiaj to prawie pewnik.

Czasy się zmieniają. A ludzie coraz bardziej mają dość polityków. I generalnie coraz częściej głosują przeciw systemowi. Przeciw tym, co już byli u władzy. Przeciw temu, co się dzieje (fala emigracji). A jak przy takich założeniach mądrze wybierać. Raczej trzeba wybierać między mniejszym a większym złem.

Ale co z tego wyjdzie, czas pokaże. Ale pewnie i tu, możemy spodziewać się …. niespodzianek.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Enregistrer

Enregistrer

Enregistrer

Jak francuska Statua Wolności podbiła Amerykę?

Bo czy w ogóle wiecie, że Statua Wolności, ta którą tak dobrze znamy z hollywoodzkich filmów, ta która wita przepełnionych nadzieją emigrantów przybywających do Nowego Jorku jest francuskim podarkiem dla Ameryki i Amerykanów. Sprzed 130 lat.

To prawda, że przez te 130 lat sporo się wydarzyło. Ale nawet jeżeli dzisiaj Statua Wolności stała się prawe oficjalną twarzą Ameryki, jej historia zaczęła się we Francji. Najpierw w pracowni jej pomysłodawcy Augusta Bartholdi. Następnie w atelier niejakiego pana Eiffla (tego od wieży).

Może nigdy Statua Wolności nie urosłaby do rangi takiego symbolu, gdyby nie to, że jej twórca August Bartholdi tak strategicznie przemyślał sobie cała swój projekt i w tak skuteczny sposób przeprowadził jego promocję.

A dalej pan Eiffel (ten od wieży), znalazł równie przemyślne rozwiązanie, by cały ten projekt spakować po kawałeczku, załadować na statek i przewieźć do Ameryki.

  • Po pierwsze August Bartholdi zamówił sobie ogromne zdjęcie panoramiczne zatoki Nowojorskiej.

By lepiej zwizualizować ostateczny efekt i dobrać najlepsze umiejscowienia dla swojej statuy.
Bo jeżeli Statua Wolności tak mocno zapada w pamięć, przybijającym do Nowego świata emigrantom, to pewnie również dlatego, że tak zręcznie została wpisana w otaczający ją pejzaż.

  • Po drugie August Bartholdi jeszcze na etapie prac zaczął myśleć o promocji swojego projektu.

I znowu zwrócił się do profesjonalnych fotografów o udokumentowanie kolejnych etapów powstawania statuy.  A przecież była to dopiero druga połowa XIX wieku. Jeszcze nie było Instagrama i Snapchtata i tak popularnego tu pokazywania kulis swojej pracowni, celem jej promocji (tzw behind the scene).
Ale August Bartholdi jakby przeczuwał nadejście nowych technologii i nowych metod promocji. I zręcznie potrafił je wykorzystać.

  • Czyli August Bartholdi bardzo wcześnie docenił znaczenie dobrej jakości zdjęć w marketingu.

Może również dlatego, że sam swoją karierę zaczynał właśnie jako fotograf. Ale tu posunął się jeszcze o krok dalej.

  • W ramach promocji Statuy Wolności zainicjował – jakbyśmy to dzisiaj nazwali – happening.

W 1877 roku zrealizował bardzo oryginalny fotomontaż. Umieścił reprodukcję głowy Statuy Wolności na fasadzie Pałacu przy Polach Marsowych, która niedługo miała stać się głównym wejściem Wystawy Uniwersalnej z 1879 roku.

Ostatecznie w 1886 roku Statua Wolności dotarła na Nowy Kontynent. A tam zaczął się kolejny amerykański etap jej losów. Ale ten może nie byłby możliwy, przynajmniej nie na taką skalę, gdyby nie zręczny marketing przeprowadzony przez Augusta Bartholdiego jeszcze na ziemii francuskiej.

Niemniej do dzisiaj w Paryżu znajdziecie namiastkę, czy wspomnienie o Statule Wolności. Jedna z jej kopii (bardziej miniaturowych) znajduje się na Île aux Cygnes,  czyli na tzw Wyspie Łabędziej.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Podobne wpisy:

O amerykańskich śladach w Paryżu przeczytacie TUTAJ

Enregistrer

Enregistrer

Paryskie przysmaki i nauka francuskiego.

Paris Brest, kiedyś wyścig rowerowy, dzisiaj już tylko słodkie ciasteczko w formie koła rowerowego, które niecnie idzie w biodra.

Przysmaki z paryskich ciastkarni, czyli Paris-Brest

Kiedyś był to wyścig rowerowy między Paryżem a Brestem. Dzisiaj tego wyścigu już nie ma. Ale …. pozostało po nim, godnie upamiętniające go duże ciacho. O tej samej nazwie. Które oddajmy tu mu sprawiedliwość paskudnie nęci i niechybnie idzie w biodra.

Z założenia w formie koła rowerowego (choć niektórzy paryscy ciastkarze odchodzą od tej tradycji). Napakowane puszystym kremem. Palce lizać. Bezwstydnie kusi z okien paryskich ciastkarni….

Jest dziełem paryskiego piekarza Pierre Durand, który pewnie nie raz widział zawzięcie pedałujących między Paryżem a Brestem kolarzy. Może właśnie z okien swojej piekarni. A jego ciastko przeżyło z nawiązką sam wyścig (już nieorganizowany od lat 50-tych ubiegłego stulecia). Smacznego.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Podobne wpisy:

Enregistrer

Exit mobile version