Chandeleur – czyli święto naleśnika – zobowiazuje.
Chandeleur – czyli święto naleśnika.
Tylko dlaczego ta nazwa nie ma nic wspólnego z naleśnikiem? 🌮
🌮
🌮
Po francusku – une crêpe
Francuzi świętują dzień naleśnika na początku lutego, dokładnie 2 lutego.
To tradycja, której nazwa sięga starożytności.
Pierwotnie było to święto pogańskie.
W zamierzchłych czasach chłopi symbolicznie przychodzili przez pola z pochodniami (flambeau). Ogień (le feu) był za symbolem oczyszczenia – przed zasiewem. Dopiero w V wieku papież Gelazjusz (Gelase) postanowił nadać tej pogańskiej tradycji – chrześcijański charakter. Przekształcił ja w święto ku czci Jezusa Chrystusa.
W ramach tego święta w Rzymie wierni zapali świece (un cierge), których płomień miał obrazować Chrystusa.
Owe święto w języku łacińskim nosiło nazwę – festa candelarium, czyli święto świec (une chandelle).
Dopiero w owym czasie pojawił się zwyczaj jedzenia placków (une galette).
Z czasem wypartych przez naleśniki: sycące, rozgrzewające, symbolizujące światło i ciepło. Których kształt przypominał czy przywodził ówczesnym ludziom na myśl słońce.
Ostatecznie w czasach średniowiecza to święto – festa candelarum zostało przetłumaczone na Chandeleur.
Dzisiaj obchodzone jako święto naleśnika (crepe) pod nazwą święta świec – chandeleur – od słowa chandelle – świeca.
Ot i cała historia…..
Czy wiecie w czym tkwi sekret francuskich naleśników?
Przepis
- W misce mieszamy mąkę, sól i cukier.
- Robimy otwór w środku.
- W osobnej misce ubijamy jajka widelcem.
- Wlewamy je do uprzednio przygotowanego otworu w misce na ciasto naleśnikowe.
- Całość mieszamy.
- Powoli dolewamy zimne mleko,a następnie roztopione na małym ogniu masło. Cały czas mieszając. Aż do uzyskania jednolitej mieszaniny bez grudek.
- I teraz pozostawiamy na 1 godzinę w temperaturze pokojowej.
- Dopiero po tej godzinie smażymy.



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.