


Francuska gastronomia.
Ta jest nieodłącznym elementem francuskiego lajfstajlu. To tradycyjne i kulturowe umiłowanie do dobrego jadła i wyrafinowanego trunku przypisywane całej nacji.
Francja – kraj winem i żabami płynący.[ctt template=”6″ link=”hti_s” via=”yes” nofollow=”yes”]Francja – kraj winem i żabami płynący. @BEATAREDZIMSKA[/ctt]
Bon vivant.
No i jeszcze ekskluzywne fois gras, czyli gęsie wątróbki.
Francja to kraj, gdzie takim rozpoznawalnym wyznacznikiem stylu życia jest bycie bon vivant. Czyli kimś, kto pografi korzystać z życia i z przyjemności podniebienia.
Jak np Jacques Chirac, który swego czasu jako mer Paryża popuszczał sobie pasa na koszt podatnika. I jakoś Francuzi nie uważają za stosowne – mieć mu to za złe. Jacques Chirac jako typowy bon vivant, czyli ktoś, kto potrafi docenić przyjemności stołu w zbiorowym odczuciu pozostaje jednym z najsympatyczniejszych byłych polityków.
Co jest wyznacznikiem francuskiej gastronomii?
To, o co potykamy się na codzień poruszając się po Paryżu. Na pierwszym miejscu porozstawiane bezpośrednio na chodnikach przed restauracją czy kafejką nakryte stoliki. Jeszcze puste, bo w oczekiwaniu na porę obiadową. Ta we Francji przypada na godzinę 12-stą. Bo tu nie ma instytucji drugiego śniadania (zamiast obiadu).
Bistro
Bistro – to prawdziwa instytucja, synomnim miejsca, gdzie można dobrze zjeść. Dobrze znaczy treściwie, smacznie, swojsko i to w przyzwoitej cenie. Nie przepłacając. Dlatego niektórzy restauratorzy sprytnie nadużywają tego szyldu. Bardziej w celach marketingowych.



Euro 2016.
Wspomnienie z minionego roku: Rozentuzjazmowana klientela paryskiego bistro w przeddzień finału EURO 2016 w Paryżu. Flagi, entuzjazm, autobus drużyny już z wymalowanym logo zwycięzcy Euro 2016. A w ostatecznym rozrachunku przegrana w finale i sporo zawiedzionych nadziei. No i brak tego spodziewanego i wyczekiwanego wzrostu gospodarczego, który zwyczajowo staje się udziałem zwyięzców.
Nawet w najgorszy mróz znajdą się odważni wypić swoją codzienną kawę na zewnętrznym tarasie kawiarni.



Nauka francuskiego: Słówko/wyrażenie
Mettre la table
Bo kiedyś punktem wyjścia od bez którego w ogóle nie było możliwe korzystanie z uroków stołu i dobrego jadła było i to nie nakrycie do stołu (jak to dzisiaj przetłumaczylibyśmy to wyrażenie), ale postawienie stołu.
Tak, bo stoły (czy raczej obszerne deski zastępujące stół, wożono kiedyś ze sobą powozami, przemieszczając się z jednego pałacu do drugiego. Po drodze zatrzymywano się, aby przekąsić co nieco. A wtedy najpierw trzeba było rozstawić stół. I dopiero wtedy można było do niego zasiąść. Takie to były czasy.
A ja pozdrawiam Was serdecznie i podrzucam moje tegoroczne fotki z Instagrama.
Beata



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.
Rzeczywiście Francuzi są tacy rozsmakowani w żabach, czy to tylko taki stereotyp? O proszę, nie znałam takiego znaczenia „bistro”, to przydatna informacja 🙂 Marzy mi się Paryż i jego artystyczna dzielnica 🙂 Pozdrawiam ciepło 🙂