Jak to niektórzy zwiedzają Paryż.
Pracowałam kiedyś na recepcji paryskiego hotelu, o pewnym standingu, w samym sercu Paryża i jak na taką lokalizację przystało, zdarzało nam się przyjmować szacownych „biznesmenów” z Arabii Saudyjskiej.
Ci panowie – oczywiście wyobrażacie sobie, jaki oni mają stosunek do kobiet. Są dla nich jak powietrze (niezbędne, ale niezauważalne). Więc pracując na recepcji ja nawet nie miałam pojęcia o obecności tych gości w hotelu.
Przez cała moją zmianę nie dawali znaku życia, niczego nie potrzebowali… po prostu klienci idealnie…. Płacą i niczego nie wymagają.
Dopiero o zmroku…
Tak, bo oni z niecierpliwością wyczekiwali aż zakończę pracę (koło 11 wieczorem), a recepcję przejmie mój zmiennik z nocnej zmiany – facet….
Jak oni wyczekiwali jego przybycia…
Tutaj uściślę, że to było zanim nastąpiła epoka smartfonów i powszechnie dostępnego Internetu.
Kiedy tylko mój kolega z nocnej zmiany zajął swoje stanowisko pracy, szacowni biznesmeni ze słynących z poszanowania moralności krajów arabskich, zaczynali oblegać recepcję ….
Nie, generalnie praca na recepcji – nawet nocą, w hotelu położonym w pobliżu Pól Elizejskich, nie jest jakoś szczególnie stresująca.
Generalnie noc przebiega spokojnie, nawet bardzo spokojnie. Z wyjątkiem tych dni, kiedy w hotelu gościli skądinąd bardzo pobożni „biznesmeni” z Arabii Saudyjskiej.
Bo ledwie opuściłam hotel po skończonej zmianie – pojawiali się na recepcji i razem z kolegą recepcjonistą organizowali swój plan zwiedzania Paryża w wersji „Paris by night”, czyli eskapada po salonach masażu tajskiego po całym Paryżu.
I tutaj ciężar organizacji – spoczywał na moim zmienniku – obdzwonić wszystkie możliwe salony masażu tajskiego i wyczaić, w których chodzi o masaż tajski, a w których ten masaż jest przykrywką dla czegoś innego.
Dalej recepcjonista umawiał spotkania i pilotował to na odległość.
I że tak powiem kolega przez cały wieczór w taki właśnie sposób niańczył panów biznesmenów przybywających do Paryża w jednym konkretnym celu – sprawdzić naocznie i przetestować na sobie samym uroki paryskiego życia – z bardzo specyficznego punktu widzenia.
Chyba nie muszę dopowiadać o co chodziło. Ani też tego, że mój zmiennik z niecierpliwością czekał aż szacowni panowie biznesmeni wyjadają, a jego noce i nocna zmiana staną się co nieco spokojniejsze…..
PS nocny widok na Inwalidów, czyli miejsce spoczynku Napoleona, ale nie Napoleon nie ma z tym nic wspólnego.
Pozdrawiam serdecznie
Beata



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.