W starożytnym Rzymie lud domagł się chleba i igrzysk. Czym szczodrze obdarzali go kolejni cesarze. Tym przecież zależało, by jak najdłużej utrzymac się u władzy. Tę starą zasadę wykorzystują do dzis politycy na całym swiecie. Nie łudzmy się. Obok dwoch innych : „Rządz i dziel” i „Cel uswięca srodki”. Tak działo się rownież w Paryżu. I pewnie dzieje się do dzis. Choc zmieniła się tylko forma rozrywki, ktorą karmi się tłumy.
Z początku były narzędzia tortur i publiczne egzekucje na placu przed Ratuszem Miejskim w Paryżu. Na te chętnie cisnęła się ciżba. Z czasem przemyslne rozrywanie konmi zastąpiono bardziej „humanitarną” gilotyną. Ta jednak nie zyskała poklasku tłumu. Pierwsza publiczna egzekuja z jej użyciem w 1792 r rozczarowała żądnych krwi gapiow. Zarzucono jej to, że spektakl trwa zbyt krotko.
Ale rozrywkę dla tłumu stanowiły rownież festyny, jarmarki, kiermasze, targowiska.
Rarytasem były zabawy ludowe. Urządano je niegdys na Placu Karuzeli tzw Place du Carroussel położonym między dwoma skrzydłami Luwru. Bawiono się na nich hucznie za czasow Ludwika XIV. Następnie Napoleon ustawił na nim Luk Triumfalny dla uczczenia swoich zwycięskich bitew z roku 1805. A karuzelę przeniesiono trochę dalej. Ale tak, że widac ją zarowno z Ogrodow Tuileries i z Pol Elizejskich (poniżej na zdjęciu). Do dzis atrakcję dla tłumu stanowi ta karuzela (mrożąca krew w żyłach, przynajmniej u mnie). To prawdziwa zabawka Paryżan i obiekt fascynacji.
Ale bawiono się rownież na jarmarkach i targowiskach. Spektakle oferowali wędrowni kuglarze, czy bardowie. Na sredniowiecznym rynku kupowano kota w worku. Dosłownie. Stąd wywodzi się francuskie (jak i nasze rodzime) powiedzenie „acheter chat en poche”. Postępowano tak, gdyż uważano kota za zwierzę co najmniej diaboliczne. Zamykano go w worku (chyba dla pewnosci) i w takiej postaci proponowano potencjalnym nabywcom. Zresztą sprzedawca nawet nie kwapił się do pokazania zawartosci worka. Kupujący musiał uwierzyc na słowo, a raczej wyrobic sobie opinię o żywnotnosci zwierzęcia na podstawie werwy, z jaką wił się w worku.
Na targowiskach dawało się komu trzeba w łapę. No coż, korupcja sięga zaczątkow ludzkosci. Sprzedawcy z targu mięsa, ktory zwyczajowo odbywał sie na placu przed Katedrą Notre Dame, wkładali w łapę inspektorom solidne kawałki słoniny, by ci przymknęli oko (na to i na owo). Stąd we Francji do dzis funkcjonuje wyrażenie posmarowac łapę czyli „graisser la patte”.
Miejscem festynow był rownież opiewany w piesniach most Pont Neuf. Z kuglarzami, jarmakami, przekupkami.
Dzis czasy się zmieniły. Na placu przed Ratuszem już dawno zaprzestano publicznych egzekucji. Kuglarzy zastąpili mimowie (często pochodzący z obcych krajow). Ale tradycyjne jarmarki odbywają się do dzis. Najsłynniejsze są oczywiscie te swiąteczne. I na moim skromnym blogu nie mogło zabraknąc kilku fotek z tego najpopularniejszego na Polach Elizjeskich. Z kronikarskiego obowiązku.
Pozdrawiam
Hardaska
A jeżeli chcecie zobaczyc interpretacje innych uczestniczek wyzwania, przejdzcie na blog Sen mai



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.
Swietna interpretacja tematu!
Muszę pożałować te koty w workach… Z jarmarku wybrałabym coś pachnącego i coś świecącego:)
Stoisko z rosyjskimi laleczkami zwróciło moją uwagę najbardziej.