Francuzi mają takie fajne powiedzenia w powiązaniu ze słowem TOREBKA (sac), paryski szyk zobowiązuje. Torekba musi być. Choć kiedy zapuścimy się po krętych ścieżkach etymologii i dojdziemy do prawdziwej genezy danego wyrażenia, w niektórych przypadkach po prostu czeka nas niespodzianka:
I tak mam dla Was 2 takie francuskie wyrażenia, w których docieram do ich genezy…
VIDER SON SAC – wywalić kawę na ławę
L’AFFAIRE EST DANS LE SAC.
Pierwsze: wypróżnić swoją torebkę. VIDER SON SAC.
Które w dosłownym tłumaczeniu oznacza opróżnić swoją torbę, wyrzucić zawartość swojej torebki…
SAC to jest torba, torebka
VIDER – czasownik – wyrzucać, czy opróżniać.
Ale w praktyce – oznacza to coś zupełnie innego. Czyli taki nasz odpowiednik: wywalić kawę na ławę.
VIDER SON SAC – wywalić kawę na ławę
Wygarnąć komuś całą prawdę prosto w oczy. Wyrzucić z siebie to, co leży nam na sercu, żołądku, czy wątrobie. Oj jak to czasami robi dobrze. Czasami właśnie tego najbardziej potrzeba. I dopiero to pomaga… poczuć się lepiej.
Gorzej, jak w przypływie długo tłumionej szczerości wygarniemy całą prawdę – szefowi.
Tu czasami lepiej sprawdza się subtelna finzeja przemilczeń, czyli dyplomatyczne trzymanie języka za zębami i bezcenna umiejętność tego, by w porę się w niego ugryźć.
Zanim powiemy za dużo. Zanim wywalimy kawę na ławę, czy jak to powiedzieli by Francuzi zanim wywalimy zawartość torebki na stół.
VIDER SON SAC.
W sumie nie wiem co gorsze?
Gorącą kawą można kogoś sparzyć. A zawartością torebki tak zniesmaczyć. Ostatnio z torebki bardzo młodej dziewczyny, jakimś w urzędzie – wymownie wysypała się paczka prezerwatyw. No comments… A może to ja po prostu się starzeję?
ETYMOLOGIA:
Wyrażenie – wywalić torbę na stół (vider son sac) przez długie lata funkcjonowało w jego dosłownym znaczeniu. Gdyż wywodzi się ono z żargonu prawniczego i pojawiło się w XVII wieku.
Kiedy to adwokaci na rozprawę sądową przychodzili nie z laptopami, czy starannie poukładanymi w plastikowych klaserach dokumentami. Tylko z przepaścistymi torbami, z których kolejno wyciągali uprzednio przygotowane materiały dowodowe.
I tak kolejno sięgali po nie, aż wyciągnęli swój ostatni as z rękawa (tzn tu z torby). Czyli symbolicznie wypróżnili swoją torbę. VIDER SON SAC.
Następnie wyrażenie przeszło do żargonu policyjnego:
Stosowano je wtedy, kiedy podejrzany (prawdopodobnie odpowiednio naciskany: moralnie, czy fizycznie) przyznawał się do popełnionej zbrodni. PASSER AUX AVEUX.
A dzisiaj wyrażenie: wypróżnić swoją torbę (vider son sac) dotyczy różnych sfer życia.
Kiedy wreszcie wyrzucamy z siebie to, co długo leżało nam na wątrobie. Tylko dotychczas brakowało nam odpowiedniego impulsu. Kiedy w ten sposób ulżymy sobie. Wtedy po francusku wypróżniamy swoją torbę.
Drugie wyrażenie: Sprawa jest w torbie. Domyślacie się, że podobnie wywodzi się z żargonu prawniczego.
Drugie: L’AFFAIRE EST DANS LE SAC.
affaire – sprawa, sac – torba.
Zrobione. Załatwione. L’AFFAIRE EST DANS LE SAC.
Mówimy to, kiedy komuś udało się pomyślnie dobrnąć do końca jakiegoś zadania. Albo kiedy jesteśmy pewni pomyślnego rozwiązania danej sprawy.
Podobnie, to wyrażenie wywodzi się z żargonu prawniczego. W XVII wieku, kiedy urzędnicy sądowi pilnie wynotowywali to, co mówiło się podczas rozprawy na długich zwijanych w rulonik arkuszach papieru. Po zakończeniu sprawy, zwijali te notatki i skrzętnie składali do przepaścistej torby. W tym momencie sędzia mógł oznajmić koniec procedury. Czyli, że sprawa trafiła do torby. L’affaire est dans le sac.
Taką torbę (odpowienio oznakowaną i zabezpieczoną sznurkiem) ze skrzętnie wynotowanym przebiegiem procesu odsyłano do archiwum. A tam zawieszano ją na haku. Gdy ktoś chciał wrócić do archiwum danego procesu, prosił o wgląd do odpowiedniej torby.
Z czasem przebieg procesu zaczęto wynotowywać w bardziej nowoczesnych zeszytach. Ale wyrażenie: sprawa jest w torbie – l’affaire est dans le sac – zostało.
Tu podobnie jak poprzednie vider son sac – przeszło i przyjęło się w języku codziennym. Gdzie mało kto, pamięta, czy w ogóle zna jego genezę.
Jeżeli ktoś chciałby uczyć się razem ze mną języka francuskiego, zapraszam do grupy:
i pozdrawiam serdecznie
Beata
BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.