![]() ![]() ![]() |
Nie, Napoleon nie jest pochowany w Panteonie. |
Dlaczego Francuzi nie cenią Napoleona?
Może Was to zdziwi, ale Francuzi wcale nie uwielbiają Napoleona. Niektórzy wręcz uważają, że gdyby nie jego wojenne zapędy i beztroskie wymachiwanie szabelką (i nie tylko szabelką) po całej Europie, Francja miałaby się dziś dużo lepiej. Bo efekt końcowy wojen napoleońskich (1803-1815) dla Francji to:
- wykrwawiony kraj (zaprzepaszczone miliony istnień ludzkich – ponad 6 milionow ofiar po stronie Francji i ich sojuszników. Młodzi mężczyźni, którzy zginęli w tej wojnie bezpotomnie. Wyobraźcie sobie, o ile dzisiaj Francja miałaby więcej mieszkańców.),
- upokarzając pokój na warunkach podyktowanych przez Anglików (do których Francuzi czują szczególną animozję),
- wieloletnia okupacja kraju przez tych samych Anglików.
Kiedy pierwszy raz ktoś ze znajomych Francuzów tak postawił sprawę, przecierałam oczy ze zdziwienia, a uszy z niedowierzania. Byłam gotowa oskarżyć delikwenta o wszystko: o herezję, o czarną niewdzięczność, ale nie przyznać mu rację. Bo jak większość Polaków z mlekiem matki wyssałam bezkrytyczny zachwyt i fascynację dla Napoleona i jego szalonych dokonań.
Ale jak sobie przemysleć to bez emocji: Wyszliśmy na Napoleonie, jak Zabłocki na mydle. Czyli po raz kolejny historia zrobiła nas w jajo. Chyba na pocieszenie wymyślilismy sobie tę całą legendę napoleońską.
Bo niby co zyskaliśmy na Napoleonie?
- Kilka wiekopomnych urywków w literaturze (o roku ów kto Ciebie widział w naszym kraju …).
- A ile zmarnowanych istnień ludzkich?
- Imię Polski nie wróciło dzięki Napoleonowi na mapę Europy (a na tym chyba nam najbardziej zależało). Napoleon wybrał dyplomatyczną i bezpieczną dla siebie (bo niewiele mówiącą) nazwę Księstwo Warszawskie. Lepiej nie drażnić rosyjskiego tygrysa.
A wracając do Napoleona….
[ctt template=”6″ link=”EeRUd” via=”yes” ]Jeżeli prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy … Jak skończył Napoleon? @BEATAREDZIMSKA[/ctt]
Na wygnaniu, w niewoli, na garnuszku (do którego najprawdopodobniej systematycznie dosypywano mu truciznę) u odwiecznego wroga Francji – Anglików. A teraz przejdźmy do sedna problemu, czyli …
Dlaczego Francuzi nie lubią Anglików?
Tak, nawet jeżeli Francuzi i Anglicy zgodnie walczyli ze wspólnym wrogiem w ostatnich dwóch wojnach światowych, to wcześniej przez stulecia toczyli ze sobą zaciekłe boje. Z których zazwyczaj zwycięsko wychodzili … Anglicy.
Fakt ten do dziś stoi Francuzom kością w gardle i wywołuje pewien niesmak i bolesny kompleks niższości wobec Anglików.
Oczywiście żaden szanujący się Francuz do tego się nie przyzna. Szanujący się Francuz nazywa Anglików „rosbeef’” (wcale nie pieszczotliwie, tylko wyraźnie złośliwie). W tej kwesti Anglicy nie pozostają dłużni i nazywają Francuzów żabami (FROG).
No ale to Anglicy zdominowali Francuzów. I to nie tylko na polu bitwy, ale także na polu ekonomicznym, marketingowym i coraz silniej na polu kulturalnym.
- Język angielski wdarł się nie tylko na salony (i wyparł z nich francuski), ale także pod strzechy.
- Londyn przyćmił Paryż w dziedzinie kultury, a nawet mody (a tu przecież przez długie lata Paryż miał monopol).
- Młodzi przedsiębiorczy Francuzi uciekają do Londynu (ach te francuskie podatki i urwanie głowy z administracją – wszędzie we Francji jej pełno). Ale bolesna historia wojen napoleonskich przypomina im się w momencie wjazdu do kraju Shakespera. Wysiadają bowiem z pociągu Eurostar na stacji Waterloo. Swego czasu Francuzi uznali tę nazwę za policzek (w końcu tunel budowali wspólnymi siłami). Polało się wtedy sporo atramentu na ten temat we francuskie j prasie. Ale nazwa Waterloo – synonim wielkiej porażki Napoleona – została.
Wojny napoleonńskie? Co więcej zostało z Napoleona Francji?
W Paryżu (ironia historii) 2 łuki triumfalne: jeden koło Luwru na Placu Karuzeli, drugi – ten bardzo znany na placu Gwiazdy. I pewnie niewiele więcej.
Pozdrawiam serdecznie
Beata



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.