To było dokładnie 16 lat temu – w okolicach 20 marca 2002 r. z pewną taką nieśmiałością po raz pierwszy przyjechałam do Paryża. 👠
👠
👠
Nie miałam wtedy zielonego pojęcia, że w tym mieście ułoży się moje życie. Przyjechałam tu na kilka miesięcy – by poćwiczyć język. Zostałam na dłużej, dużo dłużej. Tak się złożyło. A potem już nie było odwrotu. Pojawiła się rodzina, dzieci.
Do dziś pamiętam te gorzkie początki –
Emigracja to dobra szkoła życia, bo mocno daje po 4 literach.
W pewnym sensie mam poczucie zmarnowanych lat i zmarnowanego potencjału: latami czekałam na wymarzone prawo do pracy w pełnym wymiarze czasu, ten przez lata niedostępny dla mnie sezam: kartę pobytu.
Wiedząc ze kiedyś zostanie mi to dane i nie rozumiejąc dlaczego mam na to czekać – tracąc najlepsze lata swojego życia na nic nie robieniu.
Pewnie dlatego wszystko, co wiąże się z administracją francuska – kojarzy mi się z biurokratycznym piętrzeniem przeszkód: papierki, biurokracja. W myśl zasady, że jak nie ma paragrafu, to nie ma człowieka.
To uczucie niepewności, to zrywanie się o świcie, by zaklepać miejsce w kolejce na prefekturze, te godziny stania często na mrozie (bo kolejkę rezerwowalo się na długo przed otwarciem prefektury) czekanie z nadzieją (człowiek zawsze gdzieś tam we wnętrzu siebie ma te nadzieję), powrót z pustymi rękoma, bo i tym razem czegoś zabrakło w dossier.
W pewnym sensie potrafię sobie wytłumaczyć to „no man’s land”, które panuje na niektórych emigranckich przedmieściach Paryża.
Ono jest swego rodzaju reakcja na bezduszny system.
Tak, jak Francja traktuje swoich imigrantów, tak oni później traktują Francje. To, co zasiejesz – pozbierasz.
Miało być nostalgicznie, wyszło gorzko. Ale podobno żeby w ogóle móc pisać, najpierw trzeba wylać z siebie te gorycz. Pozdrawiam serdecznie Beata



BEATA REDZIMSKA
Jestem blogerką, emigrantką, poczwórną mamą. Kobietą, która nie jednego w życiu doświadczyła, z niejednego pieca jadła chleb.
Od prawie 20 lat mieszkam na emigracji we Francji, w Paryżu.
Uważam, że emigracja to dobra szkoła życia i wymagająca, choć bardzo skuteczna lekcja pokory. Ale też wewnętrznej siły i zdrowego dystansu do samego siebie i momentami wystawiającej nas na próby codzienności.
Jestem tu po to, by pomóc Ci zgłębić tajniki języka francuskiego, rozsmakować się w nim. Opowiadam historie, które pomogą Ci lepiej zapamiętać francuskie wyrażenia.
Czasami rozśmieszę lub zmotywuję.
Znajdziesz mnie również na Instagramie, gdzie piszę bardziej osobiście o moim życiu w Paryżu i mojej pasji, jaką jest nauka języka francuskiego.