Wolter – myśliciel i człowiek twardo i pragmatycznie stąpający po ziemi, który na szczodrym garnuszku u pruskiego władcy wykradał ogarki świeczek, by dorobić sobie na boku.

 

Wolter – wielki myśliciel i człowiek twardo i pragmatycznie stąpający po ziemi, który na szczodrym garnuszku u pruskiego władcy wykradał ogarki świeczek, by dorobić sobie na boku.
Ot i cała historia.

Dlaczego mówimy po francusku „avoir la flemme”, czyli leniuchować

Bo pogoda dzisiaj taka w Paryżu skłaniająca do beztroskiego fare niente (ale to akurat wyszło mi po włosku)

Ale dlaczego mówimy po francusku „avoir la flemme”?

Kiedy człowiekowi tak bardzo się nie chce, że stwierdza i nieodpracie stara się sam siebie do tego przekonać, że w zasadzie momentami robienie czegokolwiek jest wbrew dogłębnej naturze ludzkiej. ⁣

Niestety złośliwość rzeczy martwych zawsze działa w tą stronę, że jak nie dopilnujesz, nie zrobisz, możesz być pewnym, że pójdzie właśnie w takim kierunku, jakiego byś nie chciał.

Niezawodne prawa Murph’ego.

No i narobi się: niezapłacone na czas podatki, nieoddana w terminie, zadana przez szefa praca, ten dawno już wyszedł z siebie i stoi obok. Ale tu ciąg dalszy już zostawiam Waszej wyobraźni, bo jak to mówią aż strach się bać.

Więc kiedy przez głowę przebiega ta malownicza w swoich kuszących zgubnymi konsekwencjami zarysach myśl – j’ai la flemme – Boże, jak mi się nie chce, w pewnym momencie trzeba będzie podnieść się i to zrobić. Skoro samo się nie zrobi?⁣

Ale jaki jest sekret etymologii tego powiedzenia?⁣

Wynika ono z wyobrażeń o człowieku i o tym, jak funkcjonuje organizm ludzki. ⁣

W czasach średniowiecza ówcześni medycy uważali, że zdrowie i zachowanie człowieka jest zależne od płynów ustrojowych (tzw humeurs). ⁣

Wśród tych płynów była flegma – le phlegme, nazywana tak od starogreckiego słowa phlegma i oznaczała wydzielinę śluzową z nosa – mucus.

Która skłaniała człowieka do zachowania bardziej wyważonego i przemyślanego. ⁣

Błogosławione niech będzie lenistwo, kiedy człowiek ma czas przemyśleć sobie wszystko wzdłuż i wszesz, nic nie robiąc i nabiera do tego zdrowego dystansu.⁣

W przeciwieństwie do osoby z cholerycznym temperamentem, której krew szybko uderza do głowy (une personne sanguine).⁣

Ale jeżeli dana osoba miała za dużo tej flegmy (czyli tej wydzieliny) w swoim organizmie była postrzegana jako mało energiczna – flegmatyczna, a więc leniwa, nieskora podejmowania działań. ⁣

Następnie to wrażenie przeszło najpierw przez język włoski – zwłoszczone do słowa flemma.

Aż wreszcie w XVIII wieku sfrancuziało do formy: la flemme – avoir la flemme. ⁣

Co jednak nie przeszkadza Francuzom zachwycać się włoskim: „fare niente” (chyba wszyscy Francuzi znają to włoskie powiedzenie), czyli rozkosznym nic nie robieniem.

Szczególnie w dni słoneczne, takie jak dziś….

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 
 
 
 

Wieczór Sylwestrowy w Paryżu. Koniecznie zabierz ze sobą żelazko

Bo to jest ten szczególny wieczór naładowany adrenaliną, testosteronem i wystrzałowymi intencjami na zasadzie: zmieniam swoje życie od zaraz.

Które może z założenia nie są złe, byle tylko dotrwały do lata, bo wtedy bardziej naturalnie przychodzi wziąć się za siebie.
_________________________________________________________________

We Francji wieczór sylwestrowy jest tym, podczas którego zostaje poczętych najwiecej dzieci.

Bo nowe plany, perspektywy, czy po prostu szampańska zabawa. A 9 miesięcy później we wrześniu – urodzaj na porodówkach.

_________________________________________________________________

Ale póki jesteśmy w klimacie tej sylwestrowej eufori, ponieważ często dzielę się moim doświadczeniem z pracy w turystyce, to jest taki szczególny wieczór – pełnej mobilizacji.

Czasami nawet po latach wspominam sylwestrowe wieczory, kiedy pracowałam, a które były pełne najrozmaitszych wrażeń.

_________________________________________________________________

Wieczór, kiedy pracowałam na recepcji w hotelu w pobliżu Pól Elizejskich.

Nie powiem – istne urwanie głowy. Do tego stopnia, że w pewnym momencie wyskoczyły korki i trzeba było je uruchomić ze świeczką w ręku – po omacku i co gorsza po jakiś podziemiach.

Przez cały wieczór starałam się dyplomatycznie ogarnąć i zneutralizować spontanicznie zorganizowany komitet kolejkowy wydzwaniający na recepcję z jednym i tym samym pytaniem ze wszystkich pokojów (hotel był tego wieczora pełen):

Czy już zwolniło się żelazko.

Dlatego dobra rada dla podróżujących:

Jedziesz do Paryża na sylwestrowy wieczór, koniecznie spakuj sobie żelazko.

Żelazko w hotelu było jedno, a niejedna kreacja sylwestrowa wymagała wyprasowania. Co mnie dziwiło, wydzwaniali faceci.

Ale mam podejrzenie, że za każdym z nich stała jakaś rozbiegana babeczka w papilotach, która wydelegowała do dzwonienia męża, żeby przestał ją wreszcie pytać:

Kiedy Ty w końcu będziesz gotowa?

Niech pyta kogoś innego…

Skoro zrozumienie fenomenu kobiety przygotowującej się do wyjścia na imprezę go przerasta… No chłopy…

__________________________________________________________________

To było jeszcze w czasach kamienia łupanego epoki telefonów komórkowych – nie było w nich internetu. Służyły tylko do telefonowania – taki przeżytek.

Inny wieczór sylwestrowy.

Mój – jeszcze wówczas nie mąż – przyjechał po mnie do pracy. Kończyłam punkt godzina 00:00. I na tę godzinę zaplanowaliśmy sobie spotkanie i złożenie sobie wzajemnie noworocznych życzeń. O naiwności.

Co z tego, kiedy odnaleźliśmy się dopiero ok godziny 2:00 nad ranem. I to zupełnie przez przypadek.

Po linii telefonicznej nie przechodziła żadna komunikacja.

Nikt do nikogo nie mógł się dodzwonić. Wszyscy dzwonili do wszystkich, by złożyć sobie wzajemnie życzenia.

I porobił się kocioł – bug systemu.

A miejsce, w którym umówiliśmy się na spotkanie było tak przetłoczone, że znajdź tu kogokolwiek. Ale niech tam – w sumie sympatyczny wieczór, tylu ludzi i tylu ludziom złożyłam tego dnia spontaniczne i chaotyczne życzenia noworoczne, tyle nie człowiekowi, któremu miałam to zrobić w pierwszej kolejności i z którym planowałam spędzić ten – niezapomniany inaczej – sylwestrowy wieczór.

No to najserdeczniejsze życzenia szczęśliwego nowego roku. —————-
Wszystkiego naj.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

 

Polacy na emigracji. Tu byli nasi.

Idę sobie banalną ulicą (żadna tam wieża Eiffla w tle), przeorane wzdłuż i wszerz. Krajobraz po bitwie.

Jacyś fachowcy naprawiają francuską instalacje: pootwierane włazy, wkoło 3 panowie pewnych – aż chciałoby się powiedzieć swojskich gabarytów…. Widać, ze mają sytuację pod kontrolą.

Podchodzę bliżej, a wtedy słyszę, jak – jeden fachowiec, pochylony nad zwojem kolorowych kabelków, jak ten James Bond w egzystencjalnym dla przyszłości całej planety dylemacie w przepięknej polszczyźnie 🇵🇱 mówi do drugiego:

„To kurwa będzie fioletowy. Tnę”. 🇵🇱🇵🇱

Tnie fioletowy. Nic mi nie wybucha za plecami.

Odchodzę w swoją stronę. Ale jeszcze tymi moimi oddalającymi się uszami wyłapuje rytmicznie powtarzające się: kurwa 🇵🇱…, kurwa 🇵🇱…..

Sól naszej ziemi, esencja polskiego języka. Jak soczyście i smakowicie.

Rozpiera mnie narodowa duma i patriotyzm. 🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱

Nasi fachowcy tu są i kurwa mają tę całą fracuską instalację pod kontrolą.

Polski hydraulik, który kiedyś, kurwa, straszyl pół Europy – teraz robi swoje i ….wie, co robi. 🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱

Jak ciepło robi się na serduchu, a wkoło zaraz robi się słonecznie. A dzisiaj od samego rana pada – tzn kropi tak po parysku (zdjęcie z wczoraj).

Wiecie co: po tylu latach na emigracji, te wszystkie „kurwa”, spadają na moje spragnione tego uszy, niczym kojący balsam na stęsknione za krajem serce.

🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱🇵🇱

TYM WŁAŚNIE GÓRUJEMY NAD FRANCUZAMI – PRAGMATYZMEM

Podsłuchane na paryskiej ulicy. I znowu trafiło mi się, jak tej ślepej kurze – ziarno. Bo mam takie „łyse” szczęście. 
A że czasami szczęściu trzeba pomóc.

Bo ze mnie taką fizjonomistka. 

Rodaka – Polaka na kilometr rozpoznam. A jak rozpoznam, to wentyluję uszami w swoją stronę strzępy rozmowy. I tak doleciał mnie taki smakowity strzęp.

Przyjedź. Bo wiesz, oni taki cały barek alkoholu mają i trzeba go wypić przed przeprowadzką.

TAK.

I właśnie TYM GÓRUJEMY NAD FRANCUZAMI – PRAGMATYZMEM.

1. Morał pierwszy.

Będzie bibka w Paryżu w ten weekend. Ktoś ma barek do opróżnienia.

I tu w tej mojej wyobraźni ten barek obrósł w gigantyczne rozmiary.

2. Morał drugi i pełen szacun dla rodaków. 

Na poważnie.

Bo my jesteśmy takim narodem, co to ma całkiem sporo oleju w głowie. A niby tacy z nas Słowianie, ten romantyzm, nostalgia i zalewanie robaka. Ale jaki uderzający PRAGMATYZM.

Bo widzieliście kiedyś Francuza, który by przed przeprowadzką wyróżniał barek, żeby lżej było?

Pytanie czysto retoryczne. Bo oczywiście, że nie. Bo tu są tacy, co to mają butelki wina sprzed 2 wieków. Pochowane po piwnicach.

A widzieliście, żeby jakaś butelka Żubrówki przez 2 stulecia się uchowała?

Przez 2 lata się nie uchowa. A co dopiero 2 stulecia…..

Właśnie przez ten nasz narodowy pragmatyzm. Bo przed przeprowadzką trzeba wszystko wypróżnić…

Zaprosić znajomych, żeby odwalili czarną robotę. Coby wymłócili ten barek. A potem taka przeprowadzka to sama bułka z masłem.

Francuzom brak tego zmysłu praktycznego. Oni urządzają tylko parapetówki tzw crémaillère przy wprowadzaniu się do nowego mieszkania. A nie pomyślą, że przy przeprowadzce można by co nieco obalić. A Polak to pomyśli.

No to Alleluja. I kolejna kolejka na drogę.

Jak Francuzi widzą inne narody?

Bo Francuzi to taki naród, miejscami z dość zjadliwym poczuciem humoru. Bo wiecie, jak to jest. Wszyscy mamy i trzymamy się wyrobionych stereotypów na temat innych nacji. Ale Francuzi dodatkowo wynajdują czy adaptują dla nich, i to z pewnym takim przekąsem – nowe nazwy.
I tak pozostając w klimacie włoskiej restauracji, których z racji liczby włoskich emigrantów jest we Francji całkiem sporo.

Włosi – Rital

Na Włochów Francuzi mówią rital.

Hiszpanie – Spaingouin.

Na Hiszpanów – spaingouin, co w brzmieniu daje spangłę. Mi jakoś tak rozkosznie kojarzy się to z pingwinem. Po francusku pinguin. W wymowie pęgłę. W sumie to nie za bardzo wiem czemu. Bo gdzie rozpalona słońcem barcelońska plaża (a to już nawet nie Hiszpania, tylko Katalonia). A gdzie biegun polarny, obsadzony przez rozkracznie postępujące (mam na myśli specyficzny sposób poruszania się) – pingwiny.

Anglicy. Rosbeef.

To dla Francuzów krwawi zjadacze ociekających krwią i mięsiwem, rustykalni w gustach kulinarnych – rosbeef. Grubiańskich gustach kulinarnych dla delikatnego podniebienia miłośników wykwintnej galanterii żabich udek.

Niemcy to Boche.

Wymawia się to BOSZ. Zbieżność lingwistyczna z nazwą niemieckiej marki Bosch. Sprzedającej wiertarki i temu podobne spełnione technicznie ustrojstwa. Opieczętowane niepoddawalnym w wątpliwość znakiem rozpoznawczym niemieckiej technologii, tzw Deutsche qualitat.

Tak, Francuzi bardziej ufają legendarnej Deutsche qualitat niż swojej technologii. Ostatnio mój mąż Francuz (oj, jak nieładnie obgadywać za plecami), szczycił się, że ma gablotę – po francusku bagnole – co prawda francuskiej marki – Citroen, ale za to wyprodukowaną w Niemczech. Czyli ten Deutsche qualitat.

No i my Polacy. Polac.

Ze sztandarowym produktem naszego lokalnego rękodzieła. Jak kiedyś chłopaki z ochrony (wiecie ten dodatkowy mięsień w miejsce mózgu) próbowali nawiązać ze mną inteligentną konwersację. A wyglądała ona mniej więcej tak:

Skąd jesteś?
Z Polski.
Znam, Żubrówka.

Polac. Tak nas tu nazywają. I dziwić się, że najbardziej kojarzonym z nami wyrażeniem jest soûl comme un polonais. Pijany jak Polak.

Podobno ma to bardziej sentymentalno – nostalgicznie – budujące dla naszego narodowego ego – uzasadnienie.
Bo Polak potrafi. Powiedział Napoleon. Następnego dnia po tym, kiedy chłopaki sobie popili, a on – tzn Napoleon – robił przegląd wojska. A tu wszyscy leżą pijani trupem…. Ale nie Polacy…. Polacy stoją na baczność: au garde a vous. Na kacu, ale na baczność. Bo Polak to potrafi.

Wtedy podobno ten malutki wzrostem Napoleonek, Korsykańczyk i wizytówka Francuzczyzny w świecie – radził swoim współrodakom, by jak upijać się, to tak, jak Polacy. Soûl comme un polonais.
Żeby nie mrugnąwszy okiem w stanie niezmąconego zamroczenia stać na baczność i trzymać pion. Alleluja. Pomroczność jasna. Bez znieczulenia.

Pozdrawiam serdecznie

Beata

Exit mobile version