Anglicyzmy w języku francuskim

Jeżeli uważasz, że tworzone przeze mnie materiały są pomocne, proszę podaj dalej.

Anglicyzmy w języku francuskim, globalne wyrażenia, które na dobre zadomowiły się w naszych lokalnych językach… po angielsku.

Francuzi są szczególnie wyczuleni (przez historyczne zaszłości i wielowiekową rywalizację). I nawet jeżeli przez kilka ostatnich dziesięcioleci Francuzi forsowali swoje sformułowania w swoim własnym języku – znak, czy paradoks naszych czasów, nie zawsze udawało im się przeforsować francuskojęzyczne odpowiedniki:

Owszem był baladeur, zamiast walkmana, czy ordinateur, zamiast komputera…

W 1975 r. bowiem we Francji weszła w życie ustawa, która nakazywała bezwzględne użycie języka francuskiego w reklamach pisanych i w formie audio. Czyli angielsko brzmiące slogany w reklamach w zasadzie nie były zgodne z prawem.
I nawet jeżeli ustawa stała się martwą literą prawa, nie zraziło to ustawodawców do wprowadzenia kolejnej w tym gatunku,

W 1994 roku tzw la loi Toubon (od nazwiska ówczesnego ministra kultury) – kolejna ustawa, która chciała wyzbyć się anglicyzmów, ale która tym razem mówiła – znak zmieniających się czasów, że niedozwolone jest stosowanie w reklamach zapożyczeń z języka angielskiego, jeżeli istnieje słowo francuskie o tym samym znaczeniu.

Czyli suma sumarum nie możesz powiedzieć tego w reklamie po angielsku, jeżeli możesz powiedzieć to po francusku.
Ale tu znowu agencje reklamowe stanęły okoniem w gardle obrońców języka francuskiego. I zaczęły zmasowany lobbing w obronie języka angielskiego w reklamie.

Co doprowadziło do swoistego paradoksu polegającego na tym, że poprawne z punktu widzenia językowego, jak najbardziej francuskie (ukute przez językowych purystów sformułowania) w codziennym, żywym języku francuskim brzmią jak anachronizmy…

Nikt tak nie mówi. Nikt nawet tego nie zrozumie:

I tak Francuzi mówią:

  • penalty (karny), zamiast tir de réparation,
  • fast – food zamiast resto vite (w praktyce tego ostatniego nie usłyszycie),
  • starting – blocks, czyli czekać, być gotowym do startu, kiedy po francusku wypadałoby to przetłumaczyć na: cales de départ.

Tylko nie uczcie się tych francuskich sformułowań typu: tir de réparation, restovite, cales de départ.

One co prawda są po francusku, ale po francusku nie brzmią, gdyż zamiast przyjęły się te po angielsku. C’est la vie.

W ramach takich anglicyzmów o zasięgu globalnym mamy np słówko:

JOB

Globalne angielskie, a raczej międzynarodowe słowo: job – żeby powiedzieć praca: emploi, métier, travail, profession.

Dlaczego właśnie najmocniej przyjęło się to krótkie: „job”, kiedy Francuzi mają całe multum wyrażeń, by określić pracę, a jednak coraz chętniej używają tego obcojęzycznego, raptem 3 – literowego, globalnego słówka JOB.

Np w zestawieniach:

job d’été, job de vacances, job de rêves – wakacyjna praca, praca marzeń

Jak w przykładach: ⠀

Job de rêve: Devenez testeur de palaces et recevez 100000000 ⠀⠀

– czyli „job” marzeń, zostań testerem ekskluzywnych hoteli i otrzymaj fenomenalną kwotę z niekończącą się liczbą zer …..
oferta mająca skusić najbardziej opornych…..- czytaj przewidująco nieufnych…

Tutaj o użyciu i upowszechnieniu się słowa JOB zadecydowała wygoda, bo człowiek we wszystkim, nawet nie do końca świadomie szuka wygody i sposobu, żeby jak najmniej się napracować, jak najmniej zużyć śliny, nawet jeżeli poza tym może mielić jęzorem, co ślina na język przyniesie.

Język lubi taką ekonomię wysiłku, czego esencja jest globalne słówko JOB – powiedzieć jak najprościej (wystarczą 3 literki: JOB), w zestawieniu z francuskimi zamiennikami typu travail, boulot…

No i oczywiście wygrywa ekonomiczny i globalny anglojęzyczny JOB.

Niemiej wszechobecność anglicyzmów w języku francuskim, doprowadziła do pojawienia się swoistych potworków językowych, czy wynaturzeń typu:

forwarder vos e-mails – czyli podać dalej swoje maille, zamiast faire suivre, expédier. ⠀⠀

Skąd się to wzięło? ⠀⠀

Ponieważ w skrzynkach mailowych widnieje słowo forward – naprzód, jakoś tak z anglojęzycznego forward ukuło się francuskojęzyczne forwarder (czasownik – podać dalej, er jako typowa końcówka francuskiego czasownika). ⠀⠀

Na tej samej zasadzie, jak my w języku polskim szerujemy (z ang share), lajkujemy (od angielskiego like), hejtujemy (od angielskiego hate – nienawidzić). ⠀⠀

Francuzi np mogą forwarder ses mails….

Czy „popełniać” inne kwiatki językowe typu:

  • faire le buzz – narobić mediatycznego szumu,
  • faire un flop – zaliczyć wpadkę,
  • czy faire son coming – out – ujawnić swoje skłonności homoseksualne…

Czyli wracając do powyższych przykładów francuskich wyrażeń z wykorzystaniem typowo angielskich słówek:

flop i buzz, w zestawieniu z wszechstronnym i wszystko znoszącym francuskim czasownikiem faire:

  • flop – głuchy odgłos upadku, klapa, wpadka,
  • buzz – brzęczenie, gwar, buczenie

faire un flop – czyli zaliczyć wpadkę

faire le buzz – narobić szumu. Ale w takim pozytywnym tego słowa znaczeniu – rozpropagować, nagłośnić. Coś,  o co w zasadzie zabiega każdy twórca internetowy. Kiedy tymczasem przebijają się nieliczni…

Oczywiście próbując zrobić taki buzz – faire le buzz, można niechcący zaliczyć wpadkę, czyli zrobić flop (faire un flop). Co gorsza taka wpadka może być szeroko komentowana, co jeszcze może nadgryźć i uszkodzić mozolnie budowany latami wizerunek.

Swego czasu taki FLOP zaliczył francuski humorysta Gad Elmaleh, wokół którego zrobiło się sporo szumu w związku z oskarżeniami o plagiat, którego jakoby się dopuścił, mocno inspirując się skeczami amerykańskiego Copy Comic.

Za sprawą tego flopa sporo mówiło się w mediach o francuskim humoryście, a nawet trafił na pierwsze strony gazet. Czyli w pewnym sensie ten FLOP, zapewnił mu swoisty BUZZ.

Co prawda sam zainteresowany tłumaczył się:

„Nie ukradłem żartu, tylko zainspirowałam się…” Je n’ai pas volé des vannes, je m’en suis inspiré…

Tym samym: swoim flopem (potknięciem) narobił wokół siebie całkiem niezły buzz (szum mediatyczny).

Suma sumarum kto wie, czy w tych szalonych czasach, kiedy każdy twórca rozpaczliwie zabiega o widoczność i zasięg, docelowo wyjściowy FLOP nie okazał się BUZZem, który wyjdzie artyście na plus.

HAS BEEN

Innym przykładem takiego dogłębnie zasymilowanego w języku francuskim anglicyzmu jest wyrażenie: has been (np mówienie o kimś, że jest has been), co po francusku zabrzmi mocno z angielska: ⠀⠀

  • il est has been – on jest nie z tej epoki.

Jakże okrutne powiedzenie o kimś, że należy do przeszłości: np w odniesieniu do artysty, sportowca, by dyskretnie wytknąć mu, że czasy jego świetności, czy jego pamiętnych wyczynów zdążyły już odejść w niepamięć….

Jakże mało delikatne i raniące, przypominające o nieuchronnym upłwie czasu…

Choć, jak trafnie odpowiedział na ten zarzut pewien francuski celebryta, którego czasy świetności owszem, już może co nieco minęły, a on sam zaczął znacząco trącić myszką. Niemniej w zderzeniu z  pewnym młodym, głośno szczekającym influencerskim „ratlerkiem”, silącym się na bycie KIMS, zaproszonym do telewizji jako kuriozum, czy ciekawostka zoologiczna, który już widział się w przedsionku sławy, zanim słuch definitywnie o nim zaginął….

Lepiej jest być has been niż never been.

Gorzka lekcja pokory dla samozwańczego influencera. Dana jak najbardziej po francusku, choć brzmiąca bardzo z angielska. Takie mamy czasy: GLOBALNE.

C’est la vie.
Pozdrawiam serdecznie
Beata Redzimska 


Jeżeli uważasz, że tworzone przeze mnie materiały są pomocne, proszę podaj dalej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Exit mobile version